środa, 30 lipca 2014

5. "Od czegoś trzeba zacząć."








Pięć dni.
Pięć dni, minęło odkąd ostatni raz Madison widziała Luke’a. Było to jeszcze tamtego dnia na plaży. Chłopak myślał, że Mads nie widziała tego spojrzenia gdy śmiała się razem z Ashton’em. Ale mylił się. Blondynka doskonale wiedziała co robi. Zazdrość jaką wywołała w Hemmings’ie była zamierzona. To właśnie było jej celem. Chciała aby zobaczył, że nie jest jego i nigdy nie będzie. Ale czy to o to chodziło? Czy może o sposób w jaki chciała go zdobyć, aby był tylko jej?
Zdawała sobie jednak sprawę, że on nie może być jej. Mimo tej krótkiej i można rzec, że intensywnej znajomości polubiła go. Właśnie dlatego nie chciała go krzywdzić, nie chciała żeby się zaangażował w znajomość z nią. Nie chciała żeby cierpiał, a niestety to by było nieuniknione.

Była już 23. Na niebie świeciły gwiazdy. Madison leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. Tak bardzo chciała zasnąć, niestety jej sen nie przychodził łatwo.
Blondynka zerwała się szybko z łóżka i założyła na siebie pierwsze lepsze dresy i zwykły t-shirt. Otworzyła cicho drzwi od swojego pokoju i zeszła powoli schodami na dół. Jej rodzice oraz brat już spali po całym dniu ciężkiej pracy. Założyła, na swoje małe stopy, białe trampki i wymknęła się z domu.
Przemierzała samotnie ulice miasta, które już co nieco zdążyła poznać. Dlaczego wyszła o tej porze z domu? Sama nie wiedziała jak to wytłumaczyć. Po prostu potrzebowała samotnej chwili dla siebie. Potrzebowała pomyśleć o tym co ją czeka. W domu, gdy na każdym kroku jest obserwowana przez swojego nadopiekuńczego brata, nie ma takiej możliwości.

Nie przejmowała się w tej chwili niczym. Miała wszystko w głębokim poważaniu. W tamtym momencie liczyło się tylko to, aby dotrzeć do jej ulubionego miejsca, które już zdążyła sobie upodobać. Droga od jej domu nie była długa, więc już po paru minutach znalazła się na plaży. Stawiała kroki na mokrym piasku, odciskając formy podeszew swoich butów. W końcu dotarła do miejsca, któro znalazła gdy byli wszyscy razem na plaży. Już wtedy w jej głowie pojawiła się myśl, że jest to wspaniałe otoczenie, gdzie może spędzić swoją chwilę samotności.
Podeszła do skałek o brzeg których rozbijały się nocne fale. Powoli wspinała się, aby zająć miejsce na najwyższej z nich. Gdy w miarę wygodnie usadowiła się, spojrzała przed siebie. Przed nią rozciągał się piękny widok.
Ocean lekko falował, a światło księżyca, który wisiał wysoko na niebie, odbijało się od tafli wody. Mimo tego, że była noc, nie było ciemno.
Madison wpatrywała się przed siebie podziwiając to piękno. Właśnie w takich chwilach, żałowała że jest chora. Mogłaby oddać wszystko, aby otrzymać to zdrowie którego potrzebowała. Zazwyczaj Mads jest kobietą która wie czego chce od życia, prawda? Ale są też takie chwila jak ta. Gdy w samotności staje się wrażliwą dziewczynką, która potrzebuje bezpieczeństwa, która chce mieć kiedyś męża i dzieci, swój własny mały domek w którym będzie ta wspaniała rodzinna atmosfera. Ma marzenia, które się nie spełnią. Właśnie to powoduje u niej łzy. U dziewczyny, która wydaje się być tak silna.
Blondynka siedziała na skałce i wpatrywała się ze smutnym uśmiechem na krajobraz który ją otacza. Nawet nie wiedziała kiedy po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Ale właśnie ta jedna, jedyna kropla pociągnęła za sobą następne. Cicho szlochając, myślała o tym co ją czeka.
Co tu dużo mówić.
Bała się.
Bała się śmierci.
Żałowała, że przez swoje krótkie życie nie zaznała miłości i szczęścia związanego z tym uczuciem. Właśnie w tej chwili żałowała, że wybrała taki sposób na życie.
Imprezy, alkohol, seks.
Żałowała.



~*~



Luke szedł właśnie ulicą Sydney wracając od swojego przyjaciela. Cały wieczór spędził w gronie swoich znajomych, śmiejąc się i oglądając filmy. To był dobrze spędzony czas, ale i tak postanowił wyjść nieco wcześniej niż pozostali. Potrzebował chwili aby pomyśleć. Pewnie zapytacie o czym, a właściwie o kim. Otóż odpowiedź jest bardzo prosta.

Od tamtej wspólnej nocy nie był w stanie wyrzucić jej ze swojej głowy. Powoli zaczynało go to przerażać. Czasami już, gdy leżał w łóżku i nie był w stanie zasnąć, wpatrywał się w sufit i myślał o tym jakby to było gdyby leżała obok niego, gdyby mógł przytulić ją do swojego torsu, lub znów poczuć smak jej pełnych ust. Jego myśli przerażały go samego, dlatego nikomu o tym nie mówił, tak samo jak o tamtej nocy. Chciał ją zachować tylko dla siebie.

Idąc chodnikiem postanowił pójść w miejsce, gdzie zawsze chodzi coś przemyśleć. Droga nie zajęła mu dużo czasu. Już po kilku minutach spaceru był na plaży i zmierzał na skałki, gdzie często przesiadywał.

Ale tym razem coś się zmieniło. Ktoś tam był. Nagle poczuł niewyobrażalną złość, ponieważ to była JEGO tajemnicza kryjówka, a teraz jest też czyjaś. Nie myśląc wiele, postanowił dowiedzieć się, kto taki zajął miejsce jego rozmyślań.

Już z daleka, sylwetka osoby siedzącej tam, zdawała mu się dziwnie znajoma, ale nie miał pojęcia kto to mógł być. Nikt z jego znajomych nie wiedział, że często tu przychodzi, więc od razu z góry narzucił, że to żaden z nich.

Z każdym krokiem, zauważał coraz więcej detali. Wiedział już, że jest to dziewczyna. Drobna budowa jej ciała i blond włosy które były dla niego tak znajome, coraz bardziej dawały mu do myślenia. Mimo to, nie mógł z tej odległości powiedzieć jeszcze kto tam siedzi.






Był już naprawdę blisko. Jeden mały krok dzielił go od tego aby wejść na skałki. Ale akurat w tamtym momencie rozpoznał dziewczynę siedzącą przed nim. Blondynka, nie była jeszcze świadoma jego obecności, dlatego pozwoliła, aby łzy spływały po jej lekko zarumienionych od płaczu policzkach.

Luke stanął w miejscu, nie wiedząc co zrobić. Nie wiedział czy uświadomić ją o swojej obecności, czy może odejść i pozostać niezauważonym tak jak do tej pory. Jednak gdy pośród dźwięku falującej wody, do jego uszu doszedł dźwięk pociągania nosem, od razu porzucił drugą opcję.
-Madison? – zapytał cicho, nie chcąc przestraszyć dziewczyny.
Mimo łagodnego głosu blondyna, Mads wzdrygnęła się i natychmiastowo odwróciła w stronę chłopaka, ocierając spływające łzy. Miała nadzieję, że Luke nie zauważy w jakim jest stanie. Nie miała pojęcia, że przypatrywał się jej już od dłuższego czasu i słyszał ciche szlochanie.

Blondyna spoglądała na chłopaka wspinającego się po skałkach, który już po chwili siedział obok niej. Hemmings od razu gdy znalazł się bliżej dziewczyny, zauważył jej opuchnięte, czerwone oczy. Jej powieki były już ociężałe od ciągłych łez wypływających spod nich.
-Co tutaj robisz? – zapytał łagodnie. Chciał nawiązać z nią jakiś kontakt, rozmowę chociaż na błahy temat. Chciał aby mu zaufała i powiedziała co chodzi jej po głowie. A jak nie to, chciał aby chociaż przestała zaprzątać swoje myśli tym, co spowodowało jej płacz.

Blake na pytanie jej towarzysza odpowiedziała tylko wzruszeniem ramion. Łzy które chwilowo zatrzymała, przez nagłą obecność chłopaka, znów spływały jej po policzkach. Ciałem blondynki wstrząsnęła fala dreszczy, która pojawiła się pod wpływem zimnej, nocnej bryzy.

Luke gdy tylko to zauważył, natychmiastowo zdjął swoją bluzę i zarzucił ją na drobne ramiona Madison. Dziewczyna posłała w jego stronę wdzięczy uśmiech. Ale nie było w nim żadnego cienia radości.
Sam smutek.
Smutek który obecnie wypełniał każdą komórkę tego drobnego ciała, które wykończone było płaczem i myślami które toczyły się w umyśle Mads.

Hemmings nie miał pojęcia co zrobić. Nie wiedział jak ją pocieszyć. Nie wiedział czy może to zrobić, ze względu na to jak wygląda ich znajomość. W sumie, to jaka jest pomiędzy nimi relacja? Nie można tego określić. Łączy ich jedna noc i wspólni znajomi. Ale czy można określić Luke’a jako przyjaciela Madison? Dobra, może przyjaciel to za wielkie słowo, a kolega? Czy tego zamyślonego blondyna, wpatrującego się w linię horyzontu można nazwać kolegą Madison?

Blondynka wpatrywała się przed siebie w stały punkt jakim był księżyc, jasno świecący na niebie. Znów nawiedziły ją myśli, że już niedługo tego wszystkiego jej zabraknie, że już niedługo wszystko się skończy.
Skończy się jej życie.

Obecność chłopaka, powinna jakoś ją otrząsnąć z tego stanu, ale w żadnym wypadku tak nie było. Właśnie przy nim, wszystkie hamulce puściły. Łzy coraz częściej wypływały z jej powiek, a oddech robił się coraz płytszy.

Luke nie wiedząc co zrobić, postawił na swój własny instynkt. Przyciągnął jej drobne ciało do swojego torsu i trzymał w silnym uścisku. Madison czując jego ramiona wokół siebie, mocniej wtuliła się w ciepłe ciało blondyna. Właśnie tego potrzebowała w tej chwili. Silnego uścisku, który zapewni jej bezpieczeństwo.
Chłopak szeptał jej uspokajające słowa do ucha i co jakiś czas składał pocałunki na czubku  głowy. Ten moment, ta chwila którą dzielili była czymś pięknym. Mimo wielu wylanych łez w obojgu nastolatkach rodziła się iskierka szczęścia. Nie potrafili tego wytłumaczyć. Nie potrafili wytłumaczyć tego uczucia radości. Tak po prostu się działo.

Madison z każdą kolejną minutą, uspokajała się w ramionach blondyna. Sama nie mogła pojąć, co ten chłopak ma w sobie, że zapewnia jej to uczucie którego tak pragnie. Przecież prawie go nie zna, a jego ramiona są dla niej miejscem gdzie zaznaje spokoju, miejscem gdzie czuje się bezpiecznie. Jak to jest, że obca osoba jest dla niej, w tak dziwny sposób bliska? Nie potrafiła tego zrozumieć.
Zresztą tak samo myślał blondyn.
Trzymając ją w swoich ramionach, czuł, że trzyma osobę której za wszelką cenę nie może wypuścić ze swoich objęć. Za wszelką cenę chce zatrzymać ją przy sobie. Zrobi wszystko, dosłownie wszystko, aby była tylko jego. Ale czy będzie?

Chłopak nie wiedział nic o dziewczynie, która trzymał w silnym uścisku. Nie zdawał sobie sprawy, jak wiele problemów czeka go, jeżeli w jakikolwiek sposób zaangażuje się w znajomość z Madison. Nawet gdyby nie łączyło ich nic więcej niż zwykła przyjaźń, chłopak ucierpi, czego Mads tak bardzo chciała uniknąć.

Nie wiedzieli ile czasu spędzili razem wtuleni w siebie. Nie wiedzieli, co się dzieje wokół nich. Madison nie obchodziło nic poza tym, ze czuje się bezpiecznie.
W tamtym momencie liczyli się tylko oni. Z czasem się poznają, prawda? Wyjawią swoje mroczne sekrety które utrzymują głęboko w sobie. Ale co wtedy?

Wokół pary, panowała już kompletna cisza. Madison w końcu uspokoiła się. Luke nie chciał jej wypytywać o powody dlaczego tu przyszła. Wierzył w to, że dziewczyna sama by mu to powiedziała, jeżeli by chciała. Wierzył również, że kiedyś wyzna mu powód tych łez, które tego wieczora spływały po jej rumianych policzkach.

Blondyn poczuł, że Mads próbuje wyswobodzić się z jego ramion, więc poluzował uścisk. Dziewczyna, całkowicie odsunęła się od niego i spojrzała na jego twarz. Jej oczy były zaczerwienione i opuchnięte, ale dla Luke’a i tak wyglądała pięknie.
-Dziękuję. – powiedziała zachrypniętym głosem. Odchrząknęła, próbując pozbyć się chrypki i kontynuowała. – Dziękuję za dzisiaj. – posłała mu wdzięczny uśmiech, który chłopak odwzajemnił.
-Wszystko w porządku? – zapytał. Jego ciekawość wygrała. Mimo tego, że zapierał się w sobie, że nie będzie na nią naciskał, pragnął wiedzieć z jakiego powodu płakał.
-Nie. – powiedziała smutno i posłała w jego stronę spojrzenie pełne cierpienia. – Kiedyś… Kiedyś się dowiesz. – uniosła lekko kąciki ust.

Siedzieli w ciszy, oboje myśląc o tym co dzisiaj się działo. Madison wyobrażała sobie chwilę, gdy cały ból zniknie. Mimo że boi się śmierci, wie, że jej cierpienie wreszcie się skończy. Przestanie być problemem dla rodziców, a jej brat w końcu odpuści sobie opiekę nad nią. Jednak jest też świadoma tego, że pozostawi po sobie wiele bólu. Jej rodzina a także przyjaciele, będą cierpieć z powodu jej odejścia. Ale tak już musi być. Nasza historia jest już dawno zapisana. Teraz tylko musimy ją przeżyć.

A Luke? Luke martwił się o Madison. To było chore. Ponieważ bał się o nią. Bał się o osobę która jest dla niego obca. Czy to nie jest przerażające? Co tu dużo mówić. Blondynowi zależało na tej drobnej dziewczynie. Ta jedna wspólna noc, zmieniła w jego życiu cholernie wiele. Mimo że teraz jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, wiedział że nadchodzą zmiany. Miał tylko nadzieję, że te zmiany będą powiązane z tym, że Mads na stałe zawita w jego życiu osobistym.
-Idziemy stąd? – zapytała cicho Madison. Luke na jej słowa podniósł się ze swojego miejsca i podał jej dłoń aby pomóc zejść ze skałek. Już po chwili oboje znaleźli się na piasku.
-Gdzie mieszkasz? – zapytał blondyn, ponieważ jeszcze nie miał okazji poznać jej adresu, a nie miał zamiaru jej teraz puścić samej, aby po nocy wracała ciemnymi ulicami do domu.
-Niedaleko stąd. Mogę wrócić sama. – posłała w jego stronę lekki uśmiech. Luke automatycznie napiął swoje mięśnie. Poczuł się nieco urażony tym, że blondynka być może nie chce spędzić z nim więcej czasu.
-Nie ma takiej opcji. Odprowadzę cię.

Więc ruszyli w stronę domu Blake. Szli razem w otaczającej ich ciszy, której tym razem żadno z nich nie miało zamiaru przerwać. Nie czuli potrzeby rozmawiać. Sama obecność im wystarczyła.

Od czasu do czasu ich dłonie ocierały się o siebie. Posyłali sobie wtedy niezręczne uśmiechy i kontynuowali swój spacer. W pewnej chwili, ciałem Madison wstrząsnęła fala dreszczy spowodowana zimnem panującym na dworze. Mimo bluzy blondyna, która okrywała jej ramiona, nadal było jej zimno.

Luke widząc, jak jej ciało lekko się telepie, nie myśląc wiele przyciągnął ją do swojego torsu i otulił ramionami. Mads spojrzała na niego do góry i zobaczyła na jego twarzy ten szeroki uśmiech z dołeczkami które pojawiły się w jego policzkach. Sama uśmiechnęła się na ten widok i spojrzała przed siebie, aby ukryć zaczerwienione policzki.

Madison rzadko kiedy się zawstydzała. W końcu zazwyczaj była pewną siebie dziewczyną, korzystającą z życia. Ale nie dzisiaj. Tego wieczoru, zamieniała się znów w bezbronną dziewczynkę, która potrzebuje nieco miłości.

Droga do domu dziewczyny minęła zadziwiająco szybko. Nim się obejrzeli, znów musieli się rozstać, mimo że oboje tego nie chcieli. Madison stanęła przed chłopakiem i popatrzyła na niego niepewnie.
-To do zobaczenia jutro? – zapytał niepewnie, mając nadzieję, że dziewczyna zechce zobaczyć się z nim następnego dnia. Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało.
-Do jutra.

Luke przybliżył się do Mads, przez co jej ciało się spięło, ponieważ nie miała pojęcia czego może się spodziewać. Natomiast Lucas nie miał żadnych gwałtownych, że tak powiem, zamiarów. Złożył na jej czole lekki pocałunek, który był niemą obietnicą dla Madison, że będzie ją chronił mimo wszystko.

Nie spoglądając więcej na blondynkę, Hemmings odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę swojego domu.
-Luke! – krzyknęła Madison, co spowodowało nagłe zatrzymanie się chłopaka. Odwrócił się w jej stronę z uniesioną brwią i znów do niej podszedł. Nie miał pojęcia o co chodzi tej pokręconej dziewczynie.
-Wejdziesz? Nie chcę być teraz sama. – powiedziała nieco zawstydzona, uciekając wzrokiem wszędzie, aby nie patrzeć na jego twarz.
Jedyne co Luke wtedy zrobił, było splecienie ich palców i ruszenie do drzwi domu Madison.


Znów mieli spędzić wspólną noc.
Tyle, że ta noc będzie miała całkiem inny charakter niż poprzednia.



HEJ! 
TAK O TO PRZYBYWAM Z NOWYM ROZDZIAŁEM!
SZCZERZE TO ZAWALIŁAM GO
JEST TAK STRASZNIE CHAOTYCZNY 
MASAKRA
ALE OJ TAM 
MUSZĘ SIĘ WAM PRZYZNAĆ, ŻE JAK PISAŁAM GO
TO NAWET URONIŁAM KILKA ŁEZ
SAMA NIE WIEM DLACZEGO.
JAKOŚ TAK...
NO ALE WRÓĆMY DO TEMATU 
BOŻE!
JAK JA WAS KOCHAM! 
JESTEŚCIE CUDOWNI!
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE!
KOCHAM WAS!

PODZIELCIE SIĘ ZE MNĄ
JAK WRAŻENIA PO TYM ROZDZIALE
CHĘTNIE SOBIE POCZYTAM :D

 A TERAZ TROCHĘ MNIEJ PRZYJEMNA SPRAWA
NIE SĄDZICIE, ŻE WAS TROCHĘ ROZPIEŚCIŁAM? :D
ZRESZTĄ NIEWAŻNE. 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ GDZIEŚ TAK JAKOŚ ZA TYDZIEŃ
PONIEWAŻ BĘDE MIAŁA TERAZ TROCHĘ URWANIE GŁOWY
MAM NADZIEJĘ, ŻE POCZEKACIE ♥

DOBRA I TAK TEGO NIE CZYTACIE, ALE OJ TAM.
KOCHAM WAS
DO ZOBACZENIA!  
 

sobota, 26 lipca 2014

4. "Jest wszystkim czego potrzebuję."


 

 Z popołudniowego snu, w który zapadła zaraz po zamknięciu swoich powiek, wybudził ją nacisk obcego ciała na jej szerokie biodra. Otworzyła oczy i zepchnęła swoją przyjaciółkę z miejsca obok.
-Pogrzało cię? – warknęła, wkurzona tym, że ktoś śmiał ją obudzić.
-Mówiłam Ci, że przyjadę o 15. – powiedziała rozbawiona Alex.
Madison podniosła się jak oparzona z łóżka i pobiegła do łazienki, wcześniej zabierając ze sobą strój kąpielowy. Wpadła do pomieszczenia i zdjęła wszystkie ubrania. Stanęła przed lustrem i obejrzała swoje ciało. Jej oczom ukazała się ogromna malinka na obojczyku, której nie w sposób było zakryć. Z grymasem na twarzy weszła pod prysznic. Odkręciła wodę i poczekała aż będzie miała dla niej odpowiednią temperaturę. Gorąca ciecz spływała po spiętym ciele nastolatki, rozluźniając wszystkie jej mięśnie.

Z tej błogiej chwili, wyrwało ją pukanie, a właściwie walenie do drzwi oraz głos przyjaciółki, o której obecności Madison całkowicie zapomniała.
-Rusz się do cholery! – krzyknęła wkurzona brunetka, która już od 30 minut czekała na blondynkę, która brała prysznic. – Jesteśmy już spóźnione!
Mads pod wpływem słów Wilde, szybko wyszła spod prysznica i osuszyła się ręcznikiem. Założyła na siebie swój ulubiony, dwuczęściowy, czarny kostium kąpielowy.
W tak skąpym odzieniu, przemieściła się do garderoby, po drodze rzucając Alex przepraszające spojrzenie, na co tamta wywróciła oczami w geście irytacji.

Blake ściągnęła z wieszaka białą, zwiewną koszulę którą podkosiła od swojego brata i zarzuciła na swoje ramiona. Na nogi wsunęła ciemne szorty z wysokim stanem. Spojrzała w lustro oceniając jak wygląda. Przez chwilę próbowała zrobić coś z koszulą, aż w końcu zdecydowała się zostawić ją rozpiętą.

Po drodze do wyjścia z garderoby, zgarnęła jeszcze swoją Czarną torbę i wrzuciła do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Gotowa w końcu wyszła z pomieszczenia. Wchodząc do swojego pokoju zastała przyjaciółkę z telefonem w ręku. Ta nie zauważyła jej obecności, przez co przestraszyła się, gdy Madison zaśmiała się dźwięcznie.
-Idiotka. – mruknęła pod nosem brunetka i zeskoczyła z łóżka. Podeszła do swojej przyjaciółki i objęła ją ramieniem.
-Gotowa? – zapytała z szerokim uśmiechem na ustach. Madison widząc go, zaczęła podejrzewać, że jej przyjaciółka coś knuje. Coś co nie będzie dla niej dobre.
-Mhm. – mruknęła blondynka i zrzuciła ramię Alex, pokazując jej przy tym język.

Obie dziewczyny zbiegły schodami i wpadły do kuchni. Mama Mads kroiła właśnie warzywa do sałatki greckiej, którą przygotowywała dla swojej córki.
-Wychodzę. –powiedziała Madison i złożyła krótkiego całusa na policzku swojej rodzicielki. Elizabeth obdarzyła swoja córkę lekkim uśmiechem i wskazała na nią nożem w żartobliwy sposób.
-Tylko nie spóźnij się na kolacje i jak coś to dzwoń. – przymrużyła zabawnie oczy, wywołując chichot u wszystkich trzech pań.
-Jasne mamo! – powiedziała nadal rozbawiona Madison i skierowała się do wyjścia, przy którym stała jej przyjaciółka. –Do zobaczenia.
-Do wiedzenia! – krzyknęła jeszcze na pożegnanie Alex.

Dziewczyny wyszły z domu, zamykając za sobą drzwi. Na plażę nie miały daleko, więc postanowiły przejść się spacerkiem. Całą drogę rozmawiały i śmiały się razem. Można pomyśleć, że Madison i Alex pochodzą z całkiem innym światów, co jest mylą teorią. Ponieważ mimo tego, jak bardzo się różnią, jeszcze więcej rzeczy je łączy. Dlatego ich przyjaźń jest tak bardzo wytrzymała.



~*~





Dziewczyny właśnie przemierzały powolnymi krokami plażę w celu znalezienia miejsca które odpowiadałoby brunetce, która za każdym razem grymasiła gdy Madison pokazywała jej jakiś kawałek piasku. Po ciągłych narzekaniach blondynki, że ma już dość tego chodzenia, bo w końcu nie po to tu przyszła, Alex uśmiechnęła się do niej i wskazała dwóch chłopaków leżących na kocu i dwóch grających w piłkę.
-Chodźmy do nich. – powiedziała Wilde i ruszyła w kierunku chłopców.
-Serio?! Miałyśmy być same. – zarzuciła swojej przyjaciółce Mads.
-Nic takiego nie mówiłam. – powiedziała brunetka, obserwując z rozbawieniem wkurzoną minę towarzyszki.
-Yh. Nienawidzę cię. – mruknęła pod nosem Blake, z nadzieją że dziewczyna jej nie usłyszy. Niestety, jak to bywa, Alex usłyszała słowa przyjaciółki i wybuchła śmiechem. Na twarzy Madison również po chwili pojawił się ten przyjazny uśmiech.

Droga do chłopaków których poznała wczoraj, nie trwała długo. Gdy Ashton tylko je zauważył, podbiegł i przytulił Mads. Złapał ją w talii i okręcił wokół własnej osi. Ich śmiechy wypełniły otoczenie, przez co zwrócili na siebie uwagę kilku osób które znajdowały się w pobliżu.
Chłopak odstawił ją na ziemię i posłał brunetce szeroki uśmiech, ukazując przy tym dwa głębokie wgłębienia w policzkach, które był tak strasznie urocze, że Madison miała ochotę włożyć w nie swoje palce.

Cała trójka, śmiejąc się z jakiegoś żartu który odpowiedział blondyn, ruszyła w stronę pozostałych chłopaków.
-Madison! – krzyknął Calum, który wraz z Michael’em grał w piłkę. Podbiegł do niej i mocno przytulił na powitanie.
-Hej! – powiedziała zduszonym głosem, ponieważ była mocno przyciśnięta do torsu chłopaka.
Odsunęła się od niego i znów została zgarnięta w silny uścisk, tym razem Michael’a. Gdy w końcu cała trójka ją wyściskała, jej wzrok zawiesił się na blondynie który leżał na ręczniku z czarnymi okularami na nosie. Ashton, który zauważył, że Madison patrzy na chłopaka który się z nią nie przywitał, od razu postanowił go wytłumaczyć.
-Śpi. – Blake posłała mu szeroki uśmiech, myśląc że to koniec jego wypowiedzi, ale jak to Ash, zawsze musi dodać parę groszy od siebie. – Miał długą noc. – poruszał zabawnie brwiami w stronę Mads.

Dziewczyna odwróciła głowę, ponieważ sama niedawno odsypiała jeszcze ten czas, który spędziła razem z nim. Alex, która stała obok swojej przyjaciółki, uderzyła ją lekko łokciem w brzuch, zwracając tym samym jej uwagę na siebie. Madison popatrzyła na jej twarz. Szeroki uśmiech widniał na ustach brunetki. Wiedziała już, że Wilde zaraz sypnie jej jakimś komentarzem.
-Chyba coś o tym wiesz Madison, prawda? – powiedziała nieco głośniej niżby wypadało. Zwróciła tym samym uwagę trzech chłopaków którzy przyglądali się ich konwersacji, a na ich twarzach malowała się dezorientacja.
-Spadaj. – mruknęła do przyjaciółki, która rozkładała się ze swoimi rzeczami.

Niestety Alex miała swój plan, który postanowiła wcielić w życie. Brunetka rozłożyła swoje rzeczy tak, aby Madison musiała położyć się obok blondyna który nadal pogrążony był w swoim twardym śnie. Chłopcy zostawili dziewczyny i powrócili do wspólnego grania w piłkę.
Blondynka nadal stała na swoim miejscu i mierzyła swoją przyjaciółkę morderczym spojrzeniem.
-Madison, coś nie tak? – zapytała rozbawiona Alex.
Mads pokręciła głową ze zrezygnowaniem i zajęła miejsce, między swoją przyjaciółką, a śpiącym Luke’iem. Dziewczyny leżały na swoich ręcznikach i cicho rozmawiały, aby nie obudzić blondyna. Po chwili przybiegł do nich Ashton, a za nim pozostali dwaj chłopcy.

-Idziemy do wody? – zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy, który nie odstępował go nawet na krótką chwilę. Madison popatrzyła na swoją przyjaciółkę, która już wpatrywała się w nią z szerokim uśmiechem. Obie pokiwały głowami na zgodę i wstały z ręczników. Rozebrały się ze swoich ubrań, pozostając tylko w strojach kąpielowych i popatrzyły na trzech chłopaków, którzy wpatrywali się w nie jak w obrazki.

Blondynka uśmiechnęła się zadowolona z wrażenia jakie  wywołała na nich. W końcu lubiła to gdy przedstawiciele przeciwnej płci wpatrywali się w nią z pożądaniem.
-To jak, idziemy? –zapytała, wyrywając ich z transu w którym się znaleźli.
-Taa, jasne. – powiedział Calum, który jako pierwszy ruszył w stronę wody. Po chwili już cała piątka bawiła się razem, podtapiając lub ochlapując zimną cieczą.

Po kilku minutach tej zabawy, Madison postanowiła, że wróci na chwilę na ręcznik aby nieco odpocząć. Zbliżyła się powoli do miejsca gdzie były wszystkie ich rzeczy. Luke nadal spał.

Mads, czasami wpadały do głowy różne pomysły. Właśnie w tej chwili wpadła na jeden z nich. Odwróciła się w stronę przyjaciół, którzy nadal bawili się w wodzie. Sprawdziła czy nikt nie zwraca na nią uwagi, ale wszyscy pochłonięci byli wspólnymi zabawami.

Ciało blondynki nadal ociekało zimną wodą, więc postanowiła nieco obudzić śpiącego chłopaka. Przybliżyła się do jego ciała i usiadła powoli w dole jego pleców. Chłopak wzdrygnął się lekko, ale nadal nie obudził.
Madison zaśmiała się pod nosem i nachyliła swoje ciało tak, że teraz całą klatka piersiową przylegała do powierzchni pleców blondyna. Przybliżyła swoje usta do jego ucha i szepnęła:
-Pora wstawać księżniczko. – przygryzła płatek jego ucha i oddaliła się lekko, nie schodząc z zajmowanego przez siebie miejsca.

Blondyn nieco przestraszony, otworzył gwałtowanie oczy. Chciał się odwrócić, ale ciężar dziewczyny mu na to nie pozwolił.
-Co jest do cholery? – powiedział na tyle głośno, aby osoba która go obudziła, usłyszała co mówi. Na swoje słowa otrzymał tylko melodyjny śmiech. Śmiech który znał i pamiętał.

Przekręcił się na swoim miejscu tak, że teraz leżał na plecach i mógł wpatrywać się w przepiękną twarz dziewczyny. Nie wiedział w jaki sposób to zrobił, ale to się teraz nie liczyło. Widok uśmiechniętej blondynki spowodował, że jego złość za to, że został zbudzony momentalnie zniknęła. Kąciki jego ust uniosły się do góry.

Madison oparła swoje dłonie na klatce piersiowej Luke’a i patrzyła na jego twarz. Błękitne oczy wpatrywały się w nią z tańczącymi iskierkami, których w żaden sposób, żadno z nich nie potrafiło wytłumaczyć. Po prostu już tak było. Chłopak złapał ją za nadgarstki i przysunął je w taki sposób, że ich klatki piersiowe się zderzyły, a ich twarze dzieliła naprawdę bardzo mała odległość.
-Co tutaj robisz? – zapytał, a uśmiech z jego ust nie znikał, odkąd tylko uświadomił sobie z obecności tej dziewczyny.
-Przyszłam z Alex. – powiedziała, starając się brzmieć obojętnie. Nie chciała pokazać tego, że również cieszy się, że go widzi.
Blondynka zeszła z ciała Luke’a i usiadła na swoim ręczniku. Czuła na sobie jego wzrok, z czego bardzo się cieszyła. Pomiędzy nimi zapanowała nieco krępująca cisza. Madison w porównaniu do Hemmings’a, nie przeszkadzała, ale jemu niestety tak.
-Długo tu już jesteś? – zapytał.
-Tu, to znaczy na plaży, czy w mieście?
-To i to.
-Na plaży jakąś godzinę, a w mieście od wczoraj.
-Przeprowadziłaś się tu na stałe?
-Yup. – przytaknęła dziewczyna.

Blondyn chciał się zapytać o coś jeszcze, ale do ich towarzystwa dołączył Ash, który cały mokry stanął przed Madison.
-Ooo. Śpiąca królewna wreszcie wstała. – powiedział rozbawiony do Luke’a, na twarzy którego wymalowała się irytacja.
-Idziesz do wody? – tym razem zadał pytanie drobnej blondynce, leżącej na ręczniku z przymkniętymi powiekami.
-Nie chce mi się. – powiedziała cicho, mając nadzieję, że Ashton uszanuje jej zdanie. Niestety pomyliła się, ponieważ już po chwili poczuła na swojej talii wielkie dłonie chłopaka, który podniósł ją do pozycji stojącej.
-Serio?! – powiedziała rozbawiona Madison.
-No chodź! – posłał jej piękny uśmiech okraszony dwoma, głębokimi dołeczkami w policzkach. Podał jej rękę którą chwyciła i ruszyli razem w stronę wody, zostawiając Luke’a samego.

Chłopak wpatrywał się w dwójkę która go opuściła. Oboje śmiali się i bawili. Madison uciekała od Ashton’a aby nie wrzucił jej do wody, ale ten złapał ją. Swoje dłonie położył na jej talii, jak chwilę wcześniej, i podniósł ją nad ziemię, przyciskając do swojego umięśnionego torsu.
Blondyn siedział na swoim ręczniku podparty z tyłu na dłoniach i obserwował Mads i Ash’a. Jego twarz wykrzywiła się w złości, gdy jego przyjaciel dotykał dziewczynę. Był zazdrosny. Każdy mógł to stwierdzić.


W jego głowie pojawiła się myśl, że tyko on chciałby ją tak dotykać. Tylko on chciałby wywoływać ten przepiękny uśmiech na jej twarzy.
Chciałby żeby była tylko  JEGO.


Ale nie była. A ten fakt był dla niego niezwykle irytujący. 




HEJ
JAK TAM? 
TEN ROZDZIAŁ... PO PROSTU JEST. 
WIEM, ŻE TO MOJE PISANIE JEST NA POZIOMIE -0, 
ALE OJ TAM
RAZ SIĘ ŻYJE, NIE?
MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ SPODOBA :)
DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE ♥

PODZIELCIE SIĘ ZE MNĄ
JAK WRAŻENIA PO PRZECZYTANIU ;)

 

poniedziałek, 21 lipca 2014

3. "... po prostu inaczej."








Para nastolatków  znalazła się w pokoju Luke’a. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi, chłopak przyparł swoim ciałem Madison do nich. Łapczywe pocałunki, które składał na jej szyi z każdym kolejnym stawały się coraz bardziej czułe. Dotyk małych dłoni blondynki na skórze Luke’a, powodował deszcze przechodzące przez jego ciało. Czekał na ten moment cały wieczór. Gdy tańczyli, wyobrażał sobie tą idealną chwilę.

Oboje pozbyli się już swoich ubrań. Leżeli na łóżku, pokój wypełniały ich nierówne oddechy i silne uderzenia serca. Cicho szeptane imiona, odgłosy które przeznaczone było tylko dla ich uszu nadawały temu zdarzeniu odpowiedniego charakteru.
Oboje tego wieczoru chcieli się zabawić. Oboje chcieli oderwać się od rzeczywistości i żyć chwilą. Nie mieli zielonego pojęcia, że ten wieczór jest dla nich początkiem nowej historii.



~*~



Następnego poranka Madison obudziła się w nieznanym jej pokoju i łóżku. Na początku, nie wiedziała co się stało, dopiero po chwili, gdy jej umysł powracał z krainy snów, wszystkie wspomnienia wczorajszego wieczoru pojawiły się jej przed oczami. Mimo dużej ilości wypitego alkoholu pamiętała wszystko. Zawsze miała mocną głowę.

Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy przypomniała sobie to piękne niebieskie spojrzenie tęczówek któro wypełnione było pożądaniem. Wszystkie pocałunki i fala przyjemności której dostarczył jej chłopak, wszystko to sprawiło że była szczęśliwa. Znów powracała ta beztroska dziewczyna, która bawiła się życiem i korzystała z każdej chwili. Blondynka chciała się podnieść z łóżka, ale silne ramie któro oplatało ją w tali skutecznie jej to uniemożliwiło. Odwróciła się w stronę ciała chłopaka.

Był piękny. Sen w którym ciągle się znajdował, powodował lekki uśmiech na jego twarz. Blond kosmyki odstawały we wszystkie możliwe strony, a z lekko rozchylonych ust wydobywało się cichutkie pochrapywanie. Cały ten widok był niesamowicie słodki.
Madison była zachwycona Luke’iem.

Dziewczyna lekko odsunęła ramię chłopaka od swojej talii i wszyła z łóżka, zostawiając go samego. Szybko założyła na siebie swoje wczorajsze ubrania, a telefon schowała do jednej z kieszeni. W tamtym momencie nawet nie chciała się zastanawiać ile miała nieodebranych połączeń od swojego brata.

Ostatni raz odwróciła się w stronę blondyna. Nie mogła się powstrzymać, więc podbiegła do niego na palcach i założyła na jego ustach delikatny pocałunek, aby się nie obudził. Po tym szybko wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Korytarzem skierowała się w stronę wyjścia, nasłuchując czy aby na pewno nikt się jeszcze nie obudził. Na jej nieszczęście, z kuchni dało się usłyszeć, ze ktoś się tam znajduje. Blondynka, wychyliła się zza framugi, sprawdzając kto tam jest. W pomieszczeniu znajdowała się kobieta gdzieś koło czterdziestki. Krzątała się przygotowując śniadanie. Dzięki Bogu, Mama Luke’a jak wywnioskowała to Madison po blond włosach, stała tyłem do niej i nie mogła jej zauważyć, więc dziewczyna najciszej jak potrafiła przebiegła do drzwi i otworzyła je z cichym skrzypnięciem. Na szczęcie pani Hemmings, nie usłyszała tego przez piosenki lecące z radia.

Blake szybko wyszła z domu zamykając za sobą drzwi. Jasne słońce chwilowo ją oślepiło, ale szybko otrząsnęła się i zniknęła z ganku domu blondyna. Wyszła na chodnik i skręciła w lewo. Nie miała zielonego pojęcia gdzie jest. W końcu to dopiero jej drugi dzień w tym mieście.

Wyjęła telefon ze swojej tylnej kieszeni. Zignorowała wszystkie nieodebrane połączenia od brata, jak i również wiadomości które nakazywały jej odebrać te połączenia. Wyszukała szybko numer do swojej przyjaciółki. Przyłożyła aparat do ucha, nasłuchując sygnału i niecierpliwie czekając, aż po drugiej stronie odezwie się głos Alex.
-Słucham. – brunetka, wymamrotała śpiącym głosem.
-Halo, Alex. Wstawaj! Musisz mnie odebrać, nie wiem gdzie jestem. – powiedziała pospiesznie Madison. Wilde słysząc jej słowa zerwała się szybko z łóżka. Nie patrząc na to jak wygląda, złapała kluczyki od swojego samochodu i wybiegła z mieszkania.
-Jak to nie wiesz gdzie jesteś?! Gdzieś ty wczoraj zniknęła? – krzyknęła zdenerwowana brunetka. Wiedziała o chorobie przyjaciółki, dlatego tak bardzo się tym wszystkim przejęła.
-Yh… - na ustach blondynki pojawił się ten zadowolony uśmieszek, gdy wspomnienia wczorajszej nocy znów stanęły jej przed oczami. Przygryzła wargę, przypominając sobie smak ust Luke’a i odpłynęła całkowicie pogrążając się w myślach.
-Madison do cholery! – krzyknęła jej przyjaciółka, co wyrwało ją z transu.
-Um… Byłam u Luke’a. – po tych słowach, Alex wypuściła ze swoich płuc powietrze, któro nieświadomie wstrzymywała. – Wyszłam od niego i skręciłam w lewo.
-To dobrze. Idź prosto. Za jakiś czas powinnaś znaleźć się koło kawiarni. Poczekaj tam na mnie, będę za pięć minut. – powiedziała brunetka i rozłączyła się, rzucając swój telefon na miejsce pasażera.

Gdy tylko połączenie zostało zakończone, oczom Madison ukazała się wspomniana przez przyjaciółkę kawiarnia. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek i cierpliwie czekała na swoją pomoc. Już po kilku minutach, na krawężniku obok zatrzymał się samochód Wilde. Blondynka widząc ją, szybko podniosła się ze swojego miejsca i podbiegła do drzwi od strony pasażera. Otworzyła je i usiadła wygonie na fotelu. Odwróciła się w stronę przyjaciółki. Wzrok Alex ciskał piorunu w biedną Blake. Nie sadziła, że aż tak się wkurzy za to że po nią zadzwoni. Gdyby to wiedziała, zadzwoniłaby do Chrisa, on z pewnością by po nią przyjechał. Ale wtedy wiedziała, że prawiłby jej kazania na temat zachowania. Sądziła, że jeżeli zadzwoni po przyjaciółkę, uniknie tego. Tak bardzo się myliła.

-Co ty sobie myślałaś?! – powiedziała podniesionym głosem Alex. Blondynka spojrzała w jej zielone oczy i posłała łagodny uśmiech. Chciała jakoś rozładować atmosferę panującą w samochodzie.
-Przepraszam. – cichy głos Madison wypełnił panująca po między nimi ciszę. Myślała, że tym zakończy tą dyskusję, niestety, znów się myliła.
-Wiesz jak się wczoraj o ciebie martwiłam? Zniknęłaś bez słowa! Mogłaś mi powiedzieć, że już wracasz! Nawet nie wyobrażasz sobie co wczoraj przeżywałam! – powiedziała już spokojniej brunetka. Widząc, że wywołała poczucie winy w przyjaciółce, miała dzieję, że zrozumie jak bezmyślnie się wczoraj zachowała.
-Przeprosiłam już. – powiedziała smutnym głosem Mads. Nienawidziła gdy ktoś na nią krzyczał, za każdym razem gdy to się działo, robiło jej się strasznie przykro. Tak też było i tym razem.
-Yh. – westchnęła Alex. – Po prostu zapamiętaj na przyszłość aby mi powiedzieć, że już idziesz, okej? – powiedziała już spokojnie.
-Dobra. – przytaknęła jej blondynka.
Wilde, chcąc rozładować atmosferę panującą w aucie, którym jechały już jedną z ulic Sydney, postanowiła wypytać się o szczegóły z wczorajszego wieczoru.
-Więc… Jak tam nocka? – powiedziała brunetka, posyłając szeroki uśmiech swojej przyjaciółce.
Na twarzy blondynki na wspomnienia wczorajszego wieczoru, a także nocy, pojawił się zwycięski uśmieszek. Pod wpływem widoku miny Madison, uśmiech na twarzy Alex znacznie się poszerzył, ukazując słodkie dołeczki które pojawiały się u niej bardzo rzadko.
-Opowiadaj. Dobry jest? – poruszyła znacząco brwiami, dając znać Blake, żeby podzieliła się z nią tymi jakże ciekawymi wiadomościami.

Mads na początku nie chciała opowiadać o swoich przeżyciach z poprzedniej nocy. Jak jeszcze nigdy, były dla niej dość osobiste. Chociaż sama nie wiedziała dlaczego. W końcu to nie była jej pierwsza przygoda z chłopakiem. Po kilkuminutowym namawianiu ze strony przyjaciółki, poddała się.
-Było dobrze. – powiedziała cicho, a na jej policzkach pojawił się uroczy rumieniec, który nie widniał tam często. Alex rzuciła krótkie spojrzenie na pasażera siedzącego obok niej i w zaskoczeniu uniosła wysoko brwi, widząc zaczerwienione policzki Madison.
-Nie wierzę. Czy ty się czerwienisz? – powiedziała Wilde. Blondynka słysząc uwagę przyjaciółki, opuściła głowę, tak aby kosmyki blond włosów ukryły pokaźne czerwone plamy, widniejące na jej twarzy.
-Kim ty jesteś i co zrobiłaś z tą bezwstydną Madison Blake?! – droczyła się z nią.
-Oj zamknij się! – powiedziała rozbawiona Mads. Nie wiedziała, dlaczego, ale ta cała rozmowa wprowadziła ją w niezwykłe zakłopotanie. Przecież za każdym razem, gdy przespała się z jakimś chłopakiem, otwarcie rozmawiała o tym ze swoją przyjaciółką. Tym razem było inaczej. Wszystkie szczegóły chciała zachować dla siebie. Te momenty, gdy szeptali swoje imiona, były inne od tych wszystkich które miały już miejsce w poprzednich przygodach blondynki.

Reszta drogi minęła im na bezsensownych rozmowach i ustalaniu planów na najbliższe kilka dni. Tego dnia, ze względu na pięknie świecące słońce postanowiły wybrać się na plażę.
Alex zatrzymała samochód pod domem Madison i spojrzała na nią.
-To jak? O 15 po ciebie przyjadę, może być? – Mads pokiwała głową na zgodę, ale do jej uszu doszedł jeszcze dźwięk głosu przyjaciółki. – Odeśpij trochę tą nockę. Przyda ci się kilka dodatkowych godzin snu. – puściła oczko do zaskoczonej blondynki, która myślała, że ten temat już pominęły.
-Wal się. – powiedziała do brunetki, która wybuchła śmiechem. Wysiadła z samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Odwróciła się na pięcie i ruszyła chodniczkiem do domu.
-Do zobaczenia! – krzyknęła z samochodu Wilde, na co Blake pomachała jej tylko rękę na pożegnanie.



~*~



Od razu, gdy blondynka przekroczyła próg swojego domu, usłyszała, że ktoś zbiega po schodach. Podniosła swój wzrok i napotkała wściekłe tęczówki Chris’a, który właśnie się przed nią zatrzymał. Madison zdjęła buty i wyprostowała się przed nim.

Gdyby spojrzenia mogły zabijać, można się założyć, że blondynka byłaby już martwa. Pomiędzy rodzeństwem panowała głucha cisza, którą dziewczyna postanowiła przerwać.
-Gdzie rodzice? – zadała niewinne pytanie, chcąc choć trochę rozładować napięcie, któro dało się kroić nożem.
-Pojechali na zakupy. – brunet, jak tylko mógł, starał się na spokojny ton głosu.

Mads wiedziała, że czekaj ją wykład na temat tego, że powinna wrócić wczoraj i dlaczego nie odbierała od niego telefonu ani nie odpisała na wiadomości które do niej wysłał. Miała nadzieję, że chociaż da się to wszystko przesunąć w czasie.

Ominęła swojego brata i popędziła schodami na górę, aby po chwili już znaleźć się w swoim pokoju. Przez całą drogę czuła za sobą obecność brata, który deptał jej po pietach, ciągle za nią idąc.

Blondynka rzuciła się na swoje wielkie łóżko i ukryła twarz w poduszkach, mając nadzieję, że Chris sobie pójdzie i da jej nieco odpocząć. Tak bardzo się myliła.
-Gdzie byłaś? – pierwsze pytanie padło z ust bruneta. Madison westchnęła, przyszykowana już na wywiad, który właśnie się zaczął. Razem ze swoją przyjaciółką uzgodniły w samochodzie zgodną wersję wydarzeń, która miała być przedstawiona rodzicom, lub jak w tym przypadku bratu.
-Spałam u Alex. – powiedziała spokojnie.
-Dlaczego nie odbierałaś telefonu?
-Spałyśmy już. Poza tym miałam wyciszone dźwięki, dlatego nie słyszałam, że ktoś do mnie dzwonił. – posłała bratu uspokajający uśmiech.
-Nie sądzisz, że nieco przesadzasz? – zadała bratu niewinne pytanie.
-Madison, po prostu się o ciebie boję. Jesteś moją jedyną siostrą i chcę cię chronić. – powiedział zrezygnowanym głosem. Dziewczyna znała już to zdanie na pamięć, ponieważ za każdym razem, gdy chłopak przeprowadzał z nią tego typu rozmowy, padało właśnie ono. Za każdym razem, również otrzymywał tą samą odpowiedź.
-Wiem to. Ale Chris, posłuchaj mnie. Mam 18 lat. Potrafię o siebie zadbać, poza tym zawsze wychodzę gdzieś z Alex, lub kimś innym. Nie powinieneś się tak o mnie martwić. Poza tym, oboje dobrze wiemy, i nie sprzeciwiaj się mi w tym momencie, że nie mam już dużo czasu. Dlatego pozwól mi go spędzić tak jak ja chcę. Pozwól mi wykorzystać ten czas jak najlepiej.

Zrezygnowany chłopak pokiwał głową, rozumiejąc jej słowa i podniósł się z krzesła na którym wcześniej usiadł. Skierował się już do wyjścia, ale w momencie, gdy miał przekraczać próg, odwrócił się jeszcze w stronę swojej siostry i powiedział:
-Po prostu uważaj na siebie i następnym razem, napisz mi chociaż smsa że nie wrócisz na noc okej?
Madison pokiwała głową i posłała mu lekki uśmiech. Chłopak wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi i zostawiając ją samą w pomieszczeniu.

Blondynka opadła na poduszki i uśmiechnęła się szeroko, wpatrując w biały sufit. Przekręciła się na lewy bok i przytuliła do swojej klatki piersiowej jedną z poduszek. Po kilku minutach zapadła w sen, którego tak mało otrzymała poprzedniej nocy.



HEJ, HEJ, HEJ! 
PRZEPRASZAM WAS Z CAŁEGO SERCA
ZWALIŁAM TEN ROZDZIAŁ NAJBARDZIEJ JAK SIĘ DAŁO
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM
NIE WIEM KIEDY POJAWI SIĘ NASTĘPNY
PONIEWAŻ MUSZĘ NADROBIĆ 
NA KTÓRE RÓWNIE MOCNO ZAPRASZAM
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE!
I PROSZĘ O NASTĘPNE :D
WIĘCEJ NIE ZANUDZAM, BO I TAK TEGO NIE CZYTACIE
WIĘC DO ZOBACZENIA!

środa, 16 lipca 2014

2. "Bo dzisiaj wieczorem mam ochotę tańczyć."






Głośna muzyka otaczała wszystkich zgromadzonych na plaży. Madison wraz z Alex, pierwsze co postanowiły zrobić, gdy znalazły się pomiędzy ludźmi, to znaleźć alkohol. Po kilku minutach szukania i przebijania się pomiędzy tańczącymi ludźmi, znalazły upragnione miejsce, gdzie można było dostać napój z procentami. Alex sięgnęła po dwa kubki i z pomocą jakiegoś chłopaka napełniła je piwem z beczki. Podała jeden blondynce, która rozglądała się wokół siebie skanując otoczenie. Brunetka szturchnęła Mads, która dopiero wtedy zwróciła na nią uwagę. Wzięła kubeczek w swoje ręce i popatrzyła na ciecz znajdującą się w środku. Minął jakiś czas odkąd ostatnim razem spożywała takiego rodzaju napoje, więc zdawała sobie sprawę, że nie może go dużo wypić, aby przypadkiem nie zaliczyć tak zwanego zgona.
Alex uśmiechnęła się do niej i podniosła papierowe naczynie w górę, aby wznieść toast.
-Za nas! Za nasze wakacje! Za wspólne życie! –krzyknęła brunetka. Dziewczyny stuknęły się kubeczkami i wypiły ich zawartość do ostatniej kropelki. Na ich twarzach pojawił się grymas, gdy paląca ciecz przepływała przez ich przełyki, aby znaleźć swoje miejsce w żołądku.
Gdy to uczucie minęło, obie nastolatki wybuchły śmiechem, sięgając po jeszcze jednego drinka.
-Jak za dawnych czasów. – mruknęła pod nosem Madison.

Po trzech drinkach i czwartym w dłoni, Alex postanowiła przedstawić swoją najlepszą przyjaciółkę znajomym których tutaj poznała. Mijały wiele nieznajomych twarzy, zarówno dla Madison jak i Wilde. Brunetka szybko dotarła do przyjaciół i przeciągnęła blondynkę przed siebie. Stały teraz naprzeciw półkola stworzonego z czterech chłopaków, którzy tak samo jak dziewczyny trzymali w swoich dłoniach czerwone kubki. Chłopcy nie zauważyli ich przybycia, nadal rozmawiając po między sobą. Lekko zirytowana brunetka szturchnęła jednego z nich który stał najbliżej. Chłopak o ciemnej karnacji, zwrócił swoją uwagę na Alex, a następnie na Blake. Jego ciemno brązowe oczy, świdrowały blondynkę, która czuła się niepewnie przez jego zachowanie. Brunet szturchnął następnego kolegę, a ten następnego, aż w końcu każdy z nich zakończył rozmowę i odwrócił się w stronę dziewczyn. Wszyscy czterej chłopcy wpatrywali się w blondynkę która znajdowała się w samym centrum ich zainteresowania.
-Madison poznaj moich przyjaciół z Sydeny! – powiedziała radośnie do dziewczyny. Nie musiała krzyczeć, ponieważ teraz znajdowali się na uboczu, gdzie muzyka nie była aż tak głośna. – Ten, z blond kręconymi włosami i głupawym uśmieszkiem to Ashton. – wskazała na blondyna, który stał na samym końcu. Mads podała mu dłoń, którą chłopak zignorował, przyciągając do siebie nowo poznaną dziewczynę w przyjaznym uścisku. – Ten, który obecnie ma zielone włosy to Michael. Czasami mu odwala i maluje włosy na każdy kolor tęczy. – blondynka podała mu dłoń którą lekko uścisną i posłał jej promienny uśmiech. Alex postanowiła kontynuować. –Ten blondyn z kolczykiem w wardze to Luke. – najwyższy chłopak o imieniu Luke, podał rękę Blake. Dziewczyna lekko ją uścisnęła i odwzajemniła nieśmiały uśmiech, który posłał w jej stronę. – A ten tutaj na końcu to Calum. Zapamiętaj sobie, to ten najgłupszy. - Brunet słysząc słowa przyjaciółki, przybrał obrażoną minę i przytulił  Mads tak samo jak Ashton.
-Tak więc chłopcy! To jest Madison! Przeprowadziła się tutaj z Ameryki. Dużo wam o niej opowiadałam. – powiedziała radośnie. Widać było, że alkohol który wypiła krążył w jej żyłach.
Chłopak o imieniu Calum, ten który stał najbliżej zwrócił się do Madison.
-Jesteś strasznie słodka. – powiedział na samym wstępie. Blondynka zdziwiona jego otwartością uśmiechnęła się do niego szeroko. Widać było już na pierwszy rzut oka, że nowo poznana dziewczyna, spodobała mu się.
-Dzięki. – chciała coś jeszcze dodać, ale przerwał jej dzwonek telefonu, który znajdował się w jej tylnej kieszeni. Dziewczyna szybko sięgnęła po niego i sprawdziła kto się do niej dobija. Gdy na ekranie pojawiło się migoczące imię jej brata popatrzyła na Caluma i powiedziała skruszonym głosem:
-Przepraszam. Muszę to odebrać.
Nie czekając na odzew ze strony chłopaka, szybko obróciła się na pięcie i odeszła w stronę gdzie nie było już prawie żadnych ludzi i mogła w spokoju odebrać telefon. Po chwili już, znalazła się na uboczu i przesunęła palcem po dotykowym ekranie  iphone’a, przykładając go do ucha.
-Cześć. – powiedziała do brata.
-Madison, wszystko w porządku?
-Tak tato. – zaśmiała się z doboru swoich słów. Ale prawdę mówiąc, miała rację tak go nazywając, ponieważ nie zachowuje się jak jej brat, który powinien się jeszcze bawić dopóki jest młody, tylko jak ojciec.
-Czy ty piłaś?!
-Boże, Chris. Jestem na imprezie i jestem pełnoletnia, jak myślisz, piłam? – powiedziała lekko wkurzona. Miała ukończone 18 lat i mogła robić co chce. Właśnie takie zachowanie jej brata ją irytowało. Traktował ją jakby była pięcioletnią dziewczynką, która non stop potrzebuje opieki.
-Mads… Wiesz, że się o ciebie boję.
-Wiem… Proszę cię, daj mi się chociaż bawić w tym czasie który mi został. Oboje wiemy, ze nie mam go już dużo. Nie kontroluj mnie tak.
-Madison, nawet tak nie mów. Wszystko będzie dobrze. – sam sobie próbował wmówić te słowa, mimo prawdy którą znał.
-Chris, nie okłamuj się. Oboje dobrze wiemy jak jest. A teraz przepraszam cię, ale idę po następnego drinka. Do zobaczenia jutro. – powiedziała szybko i rozłączyła, nie czekając na dalsze kazania swojego brata.

Blondynka odwróciła się i wyszukała wzrokiem swoją przyjaciółkę, która nadal stała w towarzystwie nowo poznanych chłopaków. Widok jej roześmianej twarzy, sprawił że usta Madison również wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Tęskniła za wspólnymi imprezami. Tęskniła za śmiechem swojej najbliższej przyjaciółki. Tęskniła za jej obecnością. Tęskniła z nią.

Wpatrywała się w piątkę znanych jej tu ludzi, dopóki jej wzrok nie skrzyżował się ze spojrzeniem niebieskich tęczówek Luke’a. Blake posłała mu zadziorny uśmieszek i ruszyła tam, gdzie można było dostać drinki. Po krótkim spacerze w końcu dotarła do tego miejsca i chwyciła kubeczek, który po chwili był już napełniony alkoholem.
Dzisiaj musiała się upić. Musiała się zabawić. Chciała zapamiętać tę noc na długo. Do czasu, aż jej tu zabraknie.
Przybliżyła papierowe naczynie do ust i nachyliła je, wlewając do kolejne mililitry alkoholu do swojego organizmu. Nim się obejrzała, jej kubeczek był już pusty. Niewiele myśląc znów go napełniła i ruszyła do znajomych.
Już z daleka zauważyła, że blondyn się w nią wpatruje. Jego wzrok był tak silny, jakby chciał prześwietlić ją na wylot. Dziewczyna widząc jego przenikające spojrzenie, zaczęła kokieteryjnie kręcić biodrami. Luke widząc to, przełkną ślinę i natychmiastowo odwrócił wzrok.

Co tu dużo mówić. Madison miała wymarzoną sylwetkę, każdy taką chciał posiadać. Każdy chłopak jej pragnął. Blondynka zdawała sobie z tego sprawę i cieszyła się z wysokiego zainteresowania jej ciałem przez płeć przeciwną.

Może wam się wydawać, że Mads to taka grzeczna dziewczynka, która całymi dniami siedzi przy książkach, chodzi do Kościoła i zasypia o 22. Jednak jest to dalekie od prawdy. Mimo jej niewinnego wyglądu, który jest jednym z powodów dlaczego jest tak pożądana, jest całkowitym przeciwieństwem tego wyobrażenia.

Madison lubi imprezy, alkohol i oczywiście chłopców. Nie kochała żadnego nich, co nie znaczy, że nie miała ich wielu. Przez jej palce przewijało się  wielu mężczyzn. Było tak przez cały rok, kiedy opuściła ją przyjaciółka. Do czasu, gdy dowiedziała się o swojej chorobie. Wtedy zamknęła się w sobie. Nie chciała z nikim rozmawiać, poza Chris’em w którym odnalazła przyjaciela po wyjeździe Alex. Skończyły się jej nocne imprezy i przygody. Skończyło się jej dawne życie.

Do teraz. Właśnie tego wieczoru, wszystko wraca do normy. Pogodziła się już z tym, że nie ma wiele czasu. Postanowiła, że wykorzysta go więc jak najlepiej.
Po chwili spaceru znalazł się już przy przyjaciółce, która żywo gestykulowała opowiadając jakąś historię, wywołując uśmiech na twarzy jej słuchaczy.
Blondynka jako jedyna nie słuchała opowiadania przyjaciółki, ponieważ już bardzo dobrze je znała. Kiedyś, jeszcze gdy obie mieszkały w Nowym Jorku opowiedziała jej tą historię.

Madison, postanowiła zawiesić swój wzrok na wysokim blondynie z kolczykiem w wardze. Jego wzrost był naprawdę imponujący. Wyobrażała sobie, jakby to było jakby stanął obok niej. Podejrzewała, że sięgała by mu na wysokość ramienia. Musiała przyznać, że niestety wzrostem to ona nie grzeszyła. Zawsze było od wszystkich mniejsza, ale pogodziła się z tym w końcu małe jest piękne.
Akurat jeżeli chodzi o jej osobę, to określenie jak najbardziej pasowało.

Blondyn od razu gdy zobaczył dziś Madison, stwierdził, że jest najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widział. Już wtedy chciał ją tylko dla siebie. Chciał żeby była jego.
Gdy zobaczył, jak jego przyjaciel próbował z nią flirtować, jego frustracja wzrosła. Ona była jego. Tylko to plątało się po jego myśli, gdy próbował się skupić na rozmowie, którą prowadzili jego pozostali przyjaciele. Niestety, nie bardzo mu się to udało. Cały czas przed oczami widział ten przepiękny, nieco nieśmiały uśmiech którym go obdarzyła.
Luke czując na sobie czyjeś spojrzenie, rozejrzał się dookoła siebie, zatrzymując się w końcu na blondynce która spoglądała na niego z lekkim uśmieszkiem. Gdy spostrzegła, że i on na nią patrzy przygryzła swoją wargę. Oczy chłopaka skupiły się na jej ustach, które tak bardzo go pociągały. Wyobrażał sobie, jakby to było gdyby mógł je pocałować. Jakby to było przejechać po nich delikatnie kciukiem, badając ich wspaniałą fakturę.
Ta dziewczyna po prostu zawładnęła całym nim.

Madison nic nie mówiąc, przeniosła swój wzrok na ludzi tańczących nieopodal i znów wróciła wzrokiem na chłopaka. Uniosła lekko jedną brew, mając nadzieję, ze domyśli się o co jej chodzi.
Chłopak, na początku był nieco zdezorientowany, ale już chwilę później, zdał sobie sprawę do czego dąży blondynka. Nie myśląc wiele, podszedł do niej i złapał za rękę ciągnąc w stronę gdzie można było tańczyć. Znajomi których pozostawili za sobą, nawet nie zorientowali się, że ta dwójka gdzieś zniknęła.

Gdy znaleźli się już pomiędzy ludźmi, odwrócili się twarzą do siebie. Chłopak położył swoje dłonie na jej biodrach, przyciągając ja do siebie. Madison, zarzuciła swoje ręce na kark Luke’a. Tańczyli ocierając się o siebie i wpatrując wprost w swoje oczy. Na ich twarzach gościły szerokie uśmiechy. Od momentu, gdy ich ciała się zetknęły, czuli jakby na świecie była tylko ich dwójka. Jakby tylko oni istnieli. Alkohol który krążył w ich żyłach, sprawił, że nie przejmowali się niczym, ani nikim. Chcieli sprawdzić sobie przyjemność. Chcieli się dziś zabawić.

Madison odwróciła się tyłem do chłopaka i zarzuciła jedną z dłoni na jego kark, przyciągając tym samym do siebie. Jego dłonie znów wylądowały na jej biodrach. Blondynka przycisnęła swoje pośladki do krocza chłopaka, przez co wydał z siebie jęk przyjemności. Na ten dźwięk, na ustach Blake pojawił się szeroki uśmiech. Ocierała się o niego, sprawiając mu przyjemność. Z każdym kolejnym ruchem dokładniej wyczuwała jego twardniejącą męskość.


To będzie długa noc. 




HEJ!
TAK O TO PRZEDSTAWIAM WAM NASTĘPNY ROZDZIAŁ
MAM SZCZERĄ NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA
PAMIĘTAJCIE, ŻEBY ZOSTAWIĆ PO SOBIE KOMENTARZ
JEŻELI OCZYWIŚCIE KTOŚ TU JEST  
DO NASTĘPNEGO!

sobota, 12 lipca 2014

1. "Nie marnuj czasu na własną rękę"




Nowy samochód zatrzymał się przy dwupiętrowym domu, przed którym jeszcze jakiś czas temu widniała tabliczka z napisem na sprzedaż. Z pojazdu wysiadło małżeństwo oraz ich córka, która niedawno skończyła szkołę. Blondynka rozprostowała kości i wyciągnęła telefon z kieszeni. Zegar wyświetlany na ekranie wskazywał 15:20, co oznaczało, że Chris, jej brat, powinien być w domu. Madison uśmiechnęła się do rodziców i ruszyła krętą ścieżką do drzwi. Zadzwoniła dzwonkiem, czekając aż jej roztrzepany brat otworzy.

Już po minucie, drewniana powłoka została szeroko otwarta. W progu stanął wysoki brunet z  wymalowanym szerokim uśmiechem na twarzy, witając rodziców. Gdy zobaczył przed sobą swoją młodszą siostrę, bez zahamowań zgarnął ją w swój silny uścisk, unosząc kilka centymetrów nad ziemię. Z ich ust wydobywał się przyjazny chichot, pokazujący ich radość.
Chłopak puścił blondynkę i skierował się do rodziców, aby pomóc im wnieść kilka walizek które ze sobą przywieźli.

Madison stojąc w progu, odwróciła się w ich stronę i uśmiechnęła na widok rozciągający przed nią. Słońce mocno świeciło, odbijając się od tafli morskiej wody. Zmrużyła oczy, przez oślepiającą ją jasność.

Nie tracąc więcej czasu, odwróciła się i weszła do budynku. Przestronnym korytarzem skierowała się do schodów prowadzących na górę. Schodek po schodku wspinała się, aby dotrzeć na piętro. Korytarzem skierowała się do najdalszego pokoju, który był przeznaczony tylko dla niej. Nie wiedziała jak wygląda, Chris specjalnie przyjechał wcześniej aby wyremontować jej zakątek, w którym będzie spędzała większość czasu. Mimo różnicy wieku pomiędzy tym rodzeństwem, dogadywali się nadzwyczaj wspaniale. Rzadkością w tych czasach jest spotkać tak dobrze dogadującą się dwójkę.

Blondynka sięgnęła do klamki i lekko ją nacisnęła. Drzwi natychmiastowo ustąpiły pod jej naciskiem. Zrobiła kilka kroków w głąb pomieszczenia. Na jej twarzy wymalował się ogromny uśmiech, gdy zobaczyła wystrój pokoju. Ściany pomalowane były na ciemniejszy odcień lawendy, idealnie współgrając z jasnymi, prawie białymi meblami. Wielkie łóżko, stojące przy jednej ze ścian, wykonane było z białego metalu, układającego się w piękne wzory. Po obu jego stronach były dwie małe szafeczki, na których stały lampki nocne. Naprzeciwko mebla do spania, stał ogromny kredens z różnymi fotografiami.

Zainteresowana nimi, podeszła bliżej i chwyciła w dłonie jedną z ramek. Na zdjęciu były dwie dziewczyny. Jedna z nich to Madison, a druga Alex, jej przyjaciółka która przeprowadziła się tutaj 2 lata temu. Przez cały ten czas utrzymywały ze sobą kontakt, mimo tego, że czasami było to naprawdę trudne do zrobienia, dały radę. Z ust blondynki nie schodził uśmiech. Każdą poszczególną komórkę jej ciała wypełniało szczęście jakiego jeszcze nigdy nie czuła. Nawet jeśli, to uczucie towarzyszące jej w tamtej chwili, nie mogło równać się z żadnym innym. Było po prostu najlepsze.

Dziewczyna skierowała się do drzwi w rogu pokoju. Weszła do środka. Był to mini korytarzyk z parą drzwi. Weszła do jednego z pomieszczeń, któro okazało się być garderobą. Na wieszakach wisiało mnóstwo ubrań. Tych które przywiózł ze sobą Chris, a także nowych, które nie wiadomo skąd się tam wzięły. Podejrzewała, że jej kochany brat kontaktował się już z Alex, która była z nim na zakupach i kupiła te wszystkie piękne rzeczy.
Jej oczy błyszczały ze szczęścia. Czuła, że jeszcze chwila a rozpłacze się. Zawsze była wrażliwa. Zamknęła za sobą drzwi i otworzyła następne.

Tym razem znalazła się w łazience, która była tylko jej. Na jednej ze ścian znajdowało się wielkie lustro a pod nim umywalka i szafki po obu jej bokach. Na jednej z nich poustawiane był różnego rodzaju kosmetyki, a na drugiej leki których potrzebowała każdego dnia.
W jasnym pomieszczeniu znajdowała się też wielka wanna i prysznic.

Uśmiech blondynki powiększył się, gdy wyobraziła sobie samotne wieczory w ciepłej wodzie. Dookoła niej paliło by się kilka świeczek, nadając temu wszystkiemu odpowiedniego nastroju. W dłoniach znajdowałaby się jej ulubiona książka, którą czytała już nie raz. Mimo to za każdym razem, gdy historia w niej zawarta się kończy, po jej policzkach płynął łzy.

Madison w końcu zdecydowała się wrócić do pokoju. Podeszła do wielkiego łóżka i rzuciła się na nie z radosnym krzykiem. Po paru minutach w pokoju pojawił się jej brat przestraszony, że coś się stało, ale gdy tylko zobaczył swoją śmiejącą się siostrę, na jego twarzy również pojawił się uśmiech.

Chris kochał ją z całego serca. Była dla niego takim aniołkiem. Uważał, że musi się o nią troszczyć i chronić przed tym wszystkim co ją czeka. Co na to Madison? Jak to nastolatka. Mimo tego, że była pełnoletnia każdy traktował ją jakby była dzieckiem. Faktycznie, potrzebowała opieki ze względu na chorobę, ale nie potrzebowała niańki. Mówiąc niańki, miała na myśli swojego starszego brata, którego kochała, ale akurat takie zachowanie ją wkurzało. Zachowywał się gorzej niż ich rodzice.
-Podoba się? – zapytał dziewczyny, wpatrując się w nią przez co jego serce miękło. Była jego oczkiem w głowie, jego małą, kruchą siostrzyczką.
Blondynka podniosła się z łóżka i podeszła do chłopaka, który czekał na nią już z otartymi ramionami. Po chwili stała zamknięta w silnym uścisku.
-Oczywiście. – powiedziała w klatkę piersiową do której była tak mocno przyciśnięta. Po policzku Madison spłynęła pojedyncza łza, która wyrażała szczęście jakie czuje. Chris mocniej przycisnął ją do siebie, przez co z jej ust wydobył się lekki śmiech.
-Udusisz mnie. – powiedziała rozbawiona. Chłopak nieco wystraszony, szybko poluźnił uścisk i oddalił ją na odległość jego ramion. Przeskanował jej sylwetkę, oceniając czy odniosła jakieś obrażenia. Nic nie zauważył, więc przytulił ją jeszcze raz.
-Dobra. Puszczaj mnie w końcu! – krzyknęła, ponieważ jej głos tłumiony był przez materiał koszuli chłopaka. Blondynce wreszcie udało się wyswobodzić z uścisku. Odsunęła się na bezpieczną odległość, aby jej brat nie był w stanie znów jej dopaść. Chris zrobił nadąsaną minę i odwrócił się na pięcie, kierując się do drzwi.
-Kocham cię! – krzyknęła Madison, gdy ten zniknął na korytarzu. Dziewczyna wpatrywała się w to miejsce. Po kilku sekundach pojawiła się uśmiechnięta twarz bruneta, który pokazał jej język. Znów szybko zniknął, przez co Mads wybuchła głośnym śmiechem.

Gdy mieszkali w Ameryce, to nie był częsty dźwięk towarzyszący tej rodzinie. Blondynka, nigdy nie uśmiechała się tak szeroko. Ale z chwilą gdy opuścili tamten kontynent, postanowiła sobie, że to koniec z jej ponurą osobowością. Powinna korzystać z życia, póki jeszcze może. Wiedziała, że nie zostało jej wiele czasu, przez co chce go wykorzystać jak najlepiej.

Skończyła szkołę, więc teraz nadszedł okres tak długo wyczekiwanych wakacji. Obiecała sobie, że będzie się bawiła, imprezowała i korzystała z każdej chwili. Obiecała sobie, że tego lata, uśmiech nie będzie schodził jej z twarzy. A jak będzie? Dowie się tego już niedługo.



~*~



Rodzina Blake’ów właśnie siedziała przy dużym stole w kuchni jedząc kolację, gdy Madison usłyszała dźwięk swojego telefonu. Nie patrząc na krzywe spojrzenia rodziców, dla których bardzo ważne było to, aby cała rodzica jadła razem posiłek, odsunęła krzesło i pobiegła do swojego pokoju. Przez niezdarność dziewczyny, mało co nie przewróciła się na schodach. W ostatniej chwili udało jej się złapać poręcz, która uratowała ją od upadku.

Wpadła jak burza do pokoju, łapiąc szybko telefon leżący na łóżku. W ostatniej chwili odebrała połączenie, nie patrząc kto jest jego nadawcą.
-Tak, słucham? – powiedziała zdyszana szybkim biegiem. Po drugiej stronie usłyszała znajomy chichot, dzięki któremu na ustach blondynki znów pojawił się uśmiech.
-Cześć Mads! – krzyknęła Alex. Przez ten głośny dźwięk, młoda Blake musiała odsunąć telefon od ucha, aby nie podrażnić swoich bębenków.
-Hej. Jestem już w domu. Możesz wpadać. – powiedziała do swojej przyjaciółki.
-Mam lepszy pomysł. – powiedziała brunetka, na której pojawił się ten uśmieszek, który świadczył, że coś chodzi jej po myśli. Coś, co nie koniecznie jest dobre.
-Słucham w takim razie. – powiedziała blondynka i położyła się na łóżku. Ułożyła się wygonie i patrząc w sufit słuchała przyjaciółki.
-Co ty na to aby się zabawić? Skończył się rok szkolny. W okolicy organizowana jest impreza na plaży. Co ty na to? – zapytała z nadzieją. Madison na początku nie była za tym pomysłem. Chciała nieco odpocząć po długiej podróży. Ale właśnie w tamtym momencie przypomniała sobie swoje postanowienie.
-Jasne. – powiedziała, siląc się na radosny ton. – Jak to zrobimy? Już 20.
-Zbieraj się. Za godzinę będę u ciebie. – rozłączyła się, bez słowa pożegnania.

Madison, przestraszona tym, że ma tak mało czasu, zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki. Szybki prysznic, nieco ją orzeźwił. Okręciła się w ręcznik i skierowała do garderoby. Chwyciła komplet bielizny z jednej z szuflad i zwróciła się w stronę wieszaków, na których wisiały sukienki w jakich była posiadaniu.

Przejrzała je wszystkie chyba z dziesięć razy, na żadną się nie decydując. Przeglądając pozostałe ubrania, jej wzrok zawiesił się na czarno-czerwonej koszuli w szeroką kratę. Już wtedy wiedziała, że musi ją dzisiaj założyć. Do górnej części ubrania, postanowiła dobrać obcisłe, czarne spodnie i oczywiście czarne conversy. Po chwili zastanowienia się, pod koszulę postanowiła założyć krótki, czarny top bez ramiączek, odsłaniający jej płaski brzuch.
Narzuciła koszulę na ramiona, pozostawiając ją rozpiętą i spojrzała w lustro oceniając efekt, który okazał się być zadowalający.

Zerknęła na zegarek, który wskazywał 20:47. Przestraszona pobiegła do łazienki, aby szybko nałożyć makijaż. Prawdę mówiąc, nie potrzebowała go w ogólne. Ale jak to każda kobieta, zawsze coś jej nie pasuje. Dlatego nałożyła cienką warstwę podkładu na twarz, a rzęsy umalowała tuszem. Spojrzała w lustro. Czegoś jeszcze jej brakowało.
Po chwili wpatrywania się w swoje odbicie postanowiła zrobić na powiekach jeszcze czarne kreski konturówką, a na usta nałożyć małą ilość błyszczyku. Popatrzyła się przed siebie i uznała, że wreszcie wygląda dobrze.
W domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Szybko wybiegła z pokoju, znów zbiegając po schodach i ledwo to przeżywając. Wstąpiła do salonu, gdzie na sofie siedzieli pozostali członkowie tej rodziny.
-Wychodzę. – powiedziała pospiesznie i odgarnęła swoje jasne, pofalowane włosy z twarzy. Rodzice tylko pokiwali głowami na zgodę, obrzucając ją przelotnym spojrzeniem.
Natomiast Chris...
Chris to już inna bajka.
-Co? – wytrzeszczył oczy. – Nigdzie nie pójdziesz. Nie w takim stroju.
Blondynka roześmiała się na jego reakcję i pokręciła rozbawiona głowa.
-Do zobaczenia. Nie zamykajcie drzwi.

Madison wyszła z salonu i podeszła do drzwi. Otworzyła je. Nawet nie spojrzała na twarz przyjaciółki, ponieważ ta podbiegła do niej i zamknęła ją mocno w swoim uścisku.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam. – szepnęła brunetka, wtulając się w drobniejsze ciało Mads.
-Ja też Alex, ja też. – powiedziała.
Trwały jeszcze w uścisku kilka minut, mówiąc jak bardzo brakowało im swojej obecności, aż w końcu nadszedł czas aby się rozdzielić.
-Gotowa się zabawić? – brunetka zapytała z widocznym błyskiem w oku.
-Z tobą zawsze. – odpowiedziała Blake.

Dziewczyny ruszyły z ganku w stronę samochodu, którym przyjechała Wilde. Wsiadły do środka, a już po chwili mknęły ulicami Sydney, w kierunku miejsca, gdzie impreza trwała w najlepsze. Po 10 minutach jazdy, Alex zaparkowała samochód na parkingu. Obie wysiadły z pojazdu i skierowały się w stronę ludzi zebranych na plaży.

Zabawę czas zacząć