sobota, 14 lutego 2015

18. "Trzymaj się ode mnie z daleka"






Jedno zdanie. 

K o c h a m   C i ę   M a d i s o n   B l a k e

To zmieniło wszystko. W oczach blondynki pojawiły się łzy, które chciała ukryć. Co nie za bardzo jej wyszło, bo już po chwili spływały po jej bladych policzkach. Nie wiedziała, co ma zrobić, jak postąpić. Nigdy nie chciała do tego dopuścić. Nie mogła pozwolić mu na to, żeby ją kochał. Miłość do niej, nie była niczym innym niż cierpieniem. Nie mogła pozwolić Luke’owi na to aby cierpiał, a to było nieuniknione w sytuacji, w jakiej się znaleźli.

-Madison, proszę powiedz coś. – wyszeptał cicho blondyn, gdy dziewczyna milczała od czasu jego wyznania. Chłopak z każdą chwilą, coraz bardziej się denerwował. Może niepotrzebnie to wszystko mówił, może ona tak naprawdę nie czuje tego, co on? W jego umyśle zaczęło pojawiać się coraz więcej pytań, na które pragnął poznać odpowiedzi.

Madison uniosła niepewnie swoją dłoń i ułożyła ją na policzku chłopaka, lekko gładząc jego skórę. Blondyn mimowolnie wtulił się w jej rękę, desperacjo potrzebując jej bliskości.

-Luke. – powiedziała cicho, wpatrując się swoimi zaszklonymi oczami w jego przejrzyste jak błękit nieba tęczówki.

-Kocham Cię. – powiedziała, uśmiechając się smutno. Po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez. Nawet nie starała się ich powstrzymywać. Wiedziała, że i tak nie dałaby rady.

Chłopak nie przerywał jej, czując, że to nie wszystko co ma do powiedzenia.

Mads zabrała swoją dłoń z jego policzka. Nie potrafiła patrzeć mu w oczy, gdy zamierzała powiedzieć słowa, prawdopodobnie raniące ich dwójkę.

-Umieram, pamiętasz? – zapytała, skupiając się na swoich dłoniach. – Nie wiem ile czasu mi zostało. Nikt tego nie wie. Przyjeżdżając tutaj, liczyłam na spokojną śmierć, nikogo nie krzywdząc. Jednak to wszystko zmieniło się, gdy poznałam ciebie.

Popatrzyła na Luke’a, który wpatrywał się w nią z niezrozumieniem. Nie miał pojęcia, do czego dąży dziewczyna.

-Zakochałam się w tobie. Nie miałam tego w planach. Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, miałeś być tylko kolejnym chłopakiem, z którym spędzę noc. Nie chciałam, żeby to wszystko wyglądało tak jak teraz. Nie chciałam, żebyś się w mnie zakochał. Nie chciałam, żebyś cierpiał przez miłość do mnie… - ostatnie zdanie wyszeptała, podnosząc się ze swojego miejsca.

A co Luke na jej słowa?

Nie potrafił z siebie nic wykrztusić. Nie potrafił powiedzieć jej, jak bardzo się myli. Miłość do niej nie była cierpieniem. Była czymś najpiękniejszym, co mogło go kiedykolwiek spotkać. Uczucie, którym ją obdarzył, dawało mu nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro.

Widząc, że Madison podnosi się ze swojego miejsca, również zerwał się z ziemi. Nie zważając na słowa blondynki, podszedł do niej i ujął jej mokre od łez policzki w swoje ciepłe dłonie. Spoglądając jej prosto w oczy, zaczął mówić.

-Maddie. – pierwszy raz zwrócił się do niej tym zdrobnieniem. – Proszę Cię. Proszę pozwól mi nacieszyć się tym, co mamy. Nie odtrącaj mnie. Nie poradzę sobie z twoim odrzuceniem. Błagam, nie zostawiaj mnie.

-Ale… - dziewczyna chciała coś wtrącić, jednak nie pozwolił jej, dalej kontynuując swoją wypowiedź.

-Zdaję sobie sprawę, że nie mamy wieczności, tak jakbym tego chciał. Więc, pozwól mi wykorzystać ten czas, który mi z tobą pozostał, jak najlepiej. O nic więcej nie proszę.

Madison wiedziała, że robi źle. Wiedziała, że w tamtej chwili łamie wszystkie postanowienia. Nie zastanawiając się dłużej, przylgnęła swoimi ustami do warg Luke’a w czułym pocałunku. Pocałunku, który był zgodą na wszystko, czego chciał blondyn.



~*~



Dni mijały coraz szybciej, a stan Madison ulegał zmianie. Niestety nie na lepsze. Dziewczyna nikomu o tym nie mówiła. Nawet swoim rodzicom. Swoje złe samopoczucie, ukrywała szerokim uśmiechem, który posyłała za każdym razem, gdy ktoś pytał o to jak się czuje. Każdą wolną chwilę spędzała z Luke’iem, który oficjalnie stał się jej chłopakiem. Kto by pomyślał, że od zwykłej, wspólnie spędzonej nocy, dojdzie do związku? Jednak tak się stało.

Koło osiemnastej, do pokoju Madison wpadła Alex. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, na widok, którego Mads uniosła ze zdziwieniem brew. To było aż niemożliwe, żeby uśmiechać się tak bardzo.

-Wstawaj. – powiedziała do blondynki, bez żadnego przywitania.

-Nie mam ochoty. – westchnęła Mads i znów skupiła swoją uwagę na filmie, który oglądała dopóki nie przeszkodziła jej przyjaciółka.

-Madison, wstawaj. – krzyknęła, podchodząc do niej i zabierając z jej kolan laptopa.

Oburzona blondynka podniosła się ze swojego wygodnego miejsca i stanęła naprzeciwko szczerzącej się Wilde.

-Czego ode mnie chcesz? – zapytała zrezygnowana, gdy zdała sobie sprawę, że właśnie zrobiła to, o co ją prosiła.

-Zbieraj się. Idziemy na imprezę. – uśmiechnęła się szeroko.

-Alex… - Mads chciała już protestować, co oczywiście się jej nie udało, bo brunetka od razu jej przerwała.

-Nawet nie próbuj się wykręcać. Maszeruj pod prysznic, a ja idę wybrać Ci coś do ubrania, żeby spodobało się twojemu uroczemu chłopcu. – mrugnęła do niej okiem.

Blake wyminęła przyjaciółkę i skierowała się do łazienki, czując jak Alex idzie za nią.


Po trzydziestu minutach, blondynka wyszła w łazienki w szlafroku i przeszła do garderoby, w której znalazła Alex przeglądającą coś w telefonie. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że Madison już przyszła, dopóki nie usłyszała jej cichego chrząknięcia. Brunetka odwróciła się szybko w jej kierunku i posłała szeroki uśmiech. Nic nie mówiąc podała jej kupkę przygotowanych ubrań.

-Masz jeszcze piętnaście minut. Radzę się pospieszyć. – rzuciła, gdy Mads znikała znów za drzwiami łazienki.

Alex przygotowała dla niej zwykłe, czarne obcisłe jeansy i zwiewną bluzkę o tym samym kolorze. Madison nie miała już nawet chęci, aby się z nią kłócić, że wcale nie chce jej się iść na tą imprezę. Wiedziała, że od początku znajdowała się na pozycji przegranej.

Upewniwszy się, że ma już dokończony makijaż, wyszła z łazienki. W pokoju, znalazła Alex, która na jej widok poderwała się z łóżka blondynki i ruszyła w jej kierunku. Brunetka uszczypnęła lekko jej policzki, aby nabrały koloru.

-Teraz jesteśmy gotowe. – uśmiechnęła się i złapała ją za rękę, ciągnąc w kierunku wyjścia.



~*~



Po kilku minutach drogi, dziewczyny w końcu znalazły się na miejscu. Madison gratulowała sobie w duchu, za to, że nie posłuchała Alex i wbrew jej nakazom, postanowiła założyć zwykłe trampki zamiast wysokich szpilek.

Dookoła dziewczyn panował gwar. Wszędzie znajdowali się ludzie, których Mads widziała pierwszy raz na oczy. Nawet tych, którzy witali się z jej przyjaciółką. Blondynka rozglądała się wokół siebie w poszukiwaniu Hemmingsa. Z tego co mówiła Alex, już dawno powinien być.

-Gdzie jest… - zaczęła mówić, odwracając się w stronę brunetki, którą powinna stać obok niej. Oczywiście jej tam nie było, na co dziewczyna wypuściła głośno powietrze przez usta. Bo nie ma to jak zostać samemu na imprezie, nie znając kompletnie nikogo.

Zrezygnowana, ruszyła w głąb domu w poszukiwaniu alkoholu. Najpierw wódka, potem znajomi. Szybko znalazła kuchnię, w której znajdował się cały bar. Na blacie powystawiane były przeróżne rodzaje alkoholi i czyste papierowe kubeczki. Madison złapała jedne z nich i wypełniła go pierwszym lepszym napojem procentowym. Gdy tylko go opróżniła, wyrzuciła do kosza i skierowała się do salonu, gdzie było większość imprezowiczów. Miała nadzieję, że uda jej się w końcu znaleźć kogoś znajomego. Obojętnie kogo.

Przeciskając się między ludźmi, którzy obrzucali ją wzrokiem, w końcu dotarła do salonu. Rozejrzała się i pomiędzy nieznajomymi dla niej twarzami, zauważyła Calum’a, który rozmawiał z jakimś kolesiem. Bez zastanowienia, szybkim krokiem ruszyła w jego stronę, aby tylko go nie zgubić.

Gdy znalazła się obok niego, położyła mu dłoń na ramieniu, zwracając na siebie uwagę. Brunet odwrócił się do niej i uśmiechnął się, orientując, że to Madison. Chłopak ucałował ją w policzek i przywitał starając przekrzyczeć głośną muzykę. Przedstawił blondynkę swojemu znajomemu, który obrzucił ją pożądliwym wzrokiem. Jeszcze kilka tygodni temu, takie zachowanie zdecydowanie do czegoś by doprowadziło. Jednak teraz, Blake uśmiechnęła się lekko w jego kierunku i nachyliła nad uchem Hooda.

-Widziałeś gdzieś Luke’a? – zapytała.

Calum uśmiechnął się szeroko. Nadal do końca nie mógł uwierzyć w to, że są razem. Tak bardzo się od tego bronili. Żadne z nich, nie chciało się przyznać do swoich uczuć. A tu proszę!

-Poszedł do łazienki. – widząc niezrozumiały wzrok Mads, zaczął tłumaczyć jej drogę. – Schodami na górę i drugie drzwi na prawo.

Dziewczyna uśmiechnęła się i zostawiła przyjaciela, kierując się we wskazane miejsce. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Madison nie mogła się już doczekać, kiedy wreszcie będzie mogła spotkać swojego chłopaka.

Weszła powoli po schodach na górę. Podnosząc wzrok ze swoich stóp, napotkała widok, którego nigdy w życiu by się nie spodziewała. Pod ścianą, na pustym korytarzu znajdowała się para, która pochłonięta była w namiętnym pocałunku. Poszukała na ścianie włącznik światła, aby upewnić się, że wzrok ją nie myli.

Korytarz rozjaśnił się od lamp, zawieszonych na ścianach. Para oderwała się od siebie natychmiastowo, a ich spojrzenia skierowały się w stronę Madison, która stała na środku, całkowicie zszokowana. Gdy tylko wzrok jej i blondyna, skrzyżował się, chłopak otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. A co gorsze. Nie potrafił uwierzyć, w to, co zrobił.

Mads skierowała swój wzrok na dziewczynę, która nadal opierała się o ścianę i ze zwycięskim uśmieszkiem wpatrywała się w Blake.

Zoe.

Madison nie mogła w to uwierzyć. Nie potrafiła zdać sobie sprawy z tego, że Luke był zdolny do czegoś takiego. Przecież jeszcze jakiś czas temu wyznawał jej miłość, a dzisiaj?

Dziewczyna, roztrzęsiona pokręciła głową i obróciła się na pięcie. Jedyne czego teraz chciała to zamknąć się w swoim pokoju i wypłakać wszystkie łzy, które cisnęły jej się do oczu.

Zbiegła szybko po schodach i przepychając się pomiędzy ludźmi, którzy o dziwo, posyłali jej współczujące spojrzenia, wybiegła na zewnątrz. Dopiero tam zorientowała się, że łzy, które tak bardzo chciała powstrzymać, już dawno spływały po jej twarzy. Już rozumiała, dlaczego wszyscy ustępowali jej miejsca.

Szybkim krokiem skierowała się w stronę swojego domu. Słyszała za sobą chłopaka, który nawoływał ją przez cały ten czas.

-Madison! Madison zatrzymaj się do cholery! – usłyszała za sobą, zdecydowanie zbyt blisko. Zaczęła biec, ale to nic nie dało.

Już po chwili, poczuła na swoim łokciu szarpnięcie. Chłopak odwrócił ją w swoją stronę.

Gdy tylko zobaczył jej twarz, całą zapłakaną, wszystko co do tej pory ułożył sobie w głowie, aby jej powiedzieć, wyleciało. W tamtej chwili, nie mógł dopuścić do siebie tego, jak bardzo ją skrzywił. Osobę, która była dla niego całym światem.

-Madison. – wyszeptał, podnosząc palcami jej podbródek, aby móc spojrzeć w jej oczy.

Dziewczyna szybko odsunęła się, aby nie mógł jej dotknąć. Zrobił dziś już zbyt wiele.

-Ma…

-Zamknij się! – krzyknęła, nie potrafiąc już dłużej tego wytrzymać. Emocje, które w niej buzowały, jeszcze bardziej napędzały ją do tego, aby wypowiedzieć wszystkie swoje myśli, krążące wtedy po jej głowie.

-Po co to było?! – zapytała, wskazując dłonią pomiędzy nimi. – Po co chciałeś tego wszystkiego?! Żeby mnie skrzywdzić?! Brawo. – zaśmiała się szyderczo. – Udało ci się. Zastanawiam się czy te wszystkie słowa miały jakiekolwiek znaczenie. Bo mam wrażenie, że nie. Nie wiem jak mogłam być tak głupia i ci zaufać. Jak mogłam pozwolić na to wszystko… - ostatnie zdanie powiedziała ciszej, ciągnąc się za włosy. Nie potrafiła jeszcze tego wszystkiego do siebie dopuścić. Odwróciła się i zaczęła dalej iść.

-Maddie… – Luke chciał jej to wszystko wytłumaczyć, jednak dziewczyna nie miała zamiaru go słuchać.

Ostatni raz odwróciła się w jego stronę i głosem przepełnionym jadem, powiedziała:

-Nienawidzę cię! Z całego serca cię nienawidzę!



 jest tu ktoś jeszcze? może byście skomentowali, co? :)