*notka na dole*
-Leki. Zapomniałam wziąć leków.
– powiedziała przerażona do Alex, która wpatrywała się w nią ze strachem w
oczach.
Twarz Madison była cała blada,
a jej oddech coraz płytszy.
-Calum! – krzyknęła do
chłopaka, który natychmiastowo się zatrzymał. Widząc blondynkę, która trzymała
rękę na klatce piersiowej, a po jej twarzy, powolnie spływały łzy, podbiegł
szybko do nich.
- Co się dzieje? – zapytał, nie
mając o niczym pojęcia.
-Weź ją na ręce i zanieś z
powrotem na polanę. – poleciła Alex. Brunet bez żadnych przeszkód, podniósł
drobne ciało blondynki i szybkim krokiem wrócił w stronę skąd szli. Zaraz za
nimi szła Wilde, która zmartwiona, zastanawiała się co zrobić.
Reszta osób, nawet nie
zauważyła nieobecności tej trójki. Nadal pogrążeni w rozmowie, szli w swoim
kierunku.
~*~
Calum położył słabe ciało
Madison na kocu, który pościeliła Alex. Brunetka od razu podbiegła do Blake.
-Gdzie masz leki? – zapytała,
nie zważając na to, że całej tej sytuacji przygląda się zdezorientowany Cal.
-W namiocie jest plecak. Tam… -
Wilde nie czekała, aż jej przyjaciółka dokończy. Zerwała się ze swojego miejsca
i pobiegła po wspomnianą rzecz. Po chwili była już z powrotem, trzymając w
jednej dłoni butelkę wody mineralnej, a w drugiej torbę. Usiadła obok blondynki
i rozpięła zamek, ukazując jej zawartość.
Oczom Calum’a ukazało się
kilkanaście rodzajów tabletek, których nazwy nawet nie potrafił wymówić.
Zszokowany wędrował wzrokiem pomiędzy bladą twarzą Madison, a Alex, która
wyciągała ze środka poszczególne pojemniczki, wyjmując potrzebne tabletki.
Mads podniosła się z ziemi i
powoli usiadła, wyciągając dłoń w stronę Wilde, która podała jej pastylki i
odkręconą butelkę. Blondynka połknęła lekarstwa i popiła wodą. Uśmiechnęła się
lekko w stronę zmartwionej przyjaciółki i położyła na swoim poprzednim miejscu.
Zapadła cisza, która przerwał
zapomniany przez nie Hood.
-Co się do cholery właśnie
stało? – zapytał, spoglądając na dziewczyny, które całkowicie zapomniały o jego
obecności.
~*~
Madison popatrzyła na swoją
przyjaciółkę, z paniką, wyraźnie wymalowaną w jej spojrzeniu. Przez swoją
nieuwagę, zmuszona była powiedzieć mu, co się stało. Nie było sensu, wymyślać,
kolejnego dennego kłamstwa, które w końcu i tak wyjdzie na jaw.
Calum nie odrywał swojego
spojrzenia, od przerażonej twarzy przyjaciółki. Był zdezorientowany tym
wszystkim. Alex, wiedziała, że to, co teraz będzie musiała zrobić Mads, będzie
dla niej ciężkie.
Zazwyczaj, nikomu nie mówiła o swojej chorobie. Jednak tym
razem nie miała innego wyjścia.
-Um. Ja pójdę do pozostałych. –
powiedziała Wilde, zostawiając ich samych.
Cal usiadł naprzeciwko leżącej
wciąż blondynki. Chłopak wpatrywał się w bladą twarz Blake, cierpliwie czekając
na wyjaśnienia. Pomiędzy nimi panowała głucha cisza, którą bardzo ciężko było
im przerwać.
-Jestem chora. – powiedziała
cicho, wpatrując się w jasny błękit nieba. Jej oczy lekko zaszkliły się.
Podniosła się i usiadła, podkładając pod siebie nogi. Popatrzyła, w ciemne
tęczówki Hooda, wpatrujące się w nią. – Mam białaczkę. – kontynuowała.
-Co? – wykrztusił brunet.
Nie miał pojęcia, co powiedzieć.
Ta wiadomość… Sprawiła, że w jego głowie pojawiła się kompletna pustka.
Przecież to Madison. Radosna dziewczyna, która nie zna pojęcia takiego jak
smutek. Nie mógł zrozumieć, jak taka osoba jak ona może być chora.
-Yeah. – Mads uśmiechnęła się
smutno, spoglądając w zaskoczone oczy bruneta. – Jak została wykryta, było już
za późno na jakąkolwiek terapię. Mam przeżuty do serca. – powiedziała,
wpatrując się w swoje palce. Nie miała odwagi spojrzeć na Calum’a.
Chłopak nic już więcej nie
powiedział. Nie był w stanie. Ta wiadomość…, co tu dużo mówić. Zaskoczyła go. No,
bo kogo nie, prawda?
-Czy… czy on wie? – zapytał
cicho. Blondynka słysząc jego pytanie, szybko podniosła swój wzrok, z
przerażeniem wymalowanym na twarz.
-Nie. – powiedziała stanowczo. –
Nie wie.
-Musisz mu powiedzieć.
-Nie Cal. Nie mogę… Nie mogę go
skrzywdzić. – zaczęła tłumaczyć.
-A nie mówiąc mu, myślisz, że go
nie krzywdzisz? – zapytał z wyrzutem. – Naprawdę nie widzisz jak na ciebie
patrzy? Nie widzisz tego?! – podniósł zdenerwowany ton głosu, co przyznajmy,
przestraszyło Madsion.
-Ja… - nie miała pojęcia jak mu
to wytłumaczyć. To, co było pomiędzy nią a Luke’iem, do tej pory pozostawało
zagadką. Żadne z nich nie wie, co to jest. – Ja nie mogę. To za wcześnie… -
chciała coś jeszcze dodać, ale brunet jej na to nie pozwolił.
-Madison do cholery! Za
wcześnie?! Przecież… Przecież ty… W każdej chwili… - przez jego gardło nie
mogło przejść to jedno słowo. To było zbyt wiele dla niego, a jak poczułby się
z tą wiadomością Lucas?
-Po prostu nie mogę, okej? –
wyszeptała. Po jej policzku spłynęła samotna łza, którą jak najszybciej starła,
aby została niezauważona przez bruneta. Nie chciała płakać. Już dawno pogodziła
się z tym, co ją czeka. Nie było sensu, teraz wypłakiwać łez. To wiadome, że
będzie zmuszona im w końcu powiedzieć, jednak potrzebuje więcej czasu. To wcale
nie jest takie łatwe jak mogłoby się każdemu wydawać.
Calum już nic nie powiedział.
Siedział cicho i wpatrywał się w siedzącą naprzeciwko niego blondynkę. Nic nie
mógł poradzić na to, aby zmieniła zdanie i jak najszybciej powiedziała
blondynowi o tym wszystkim. Jednak Madison była uparta. W sumie, sam nie
wiedział czy byłby w stanie powiadomić swoich przyjaciół o czymś takim.
Dlatego postanowił odpuścić.
Wokół nich panowała cisza. Z
każdą następną minutą robiła się coraz bardziej nieznośna. Madison znów
wszystko analizowała, przeplatając pomiędzy palcami paski trawy, a Cal? On po
prostu siedział i pilnował blondynki. Nie mógł zostawić jej samej. Nie teraz.
-Idziemy do nich? – zapytała
Madison.
-Na pewno chcesz tam iść? Dasz
radę?
-Jasne. Już wszystko dobrze. –
podniosła się z trawy i uspokajająco uśmiechnę do Hooda.
Oboje ruszyli w kierunku drużki
prowadzącej nad jezioro. Zanim jeszcze weszli pomiędzy drzewa, Cal przystanął
przed Mads i przykucnął. Zdezorientowana dziewczyna nie miała pojęcia, o co mu
chodzi. Dopiero, gdy Calum powiedział żeby wskoczyła mu na plecy, zrozumiała
wszystko.
Chłopak nie chciał przemęczać
blondynki. Podróż nad jezioro, wcale nie była taka krótka. Nie chciał, żeby coś
jej się stało. Teraz, gdy znał prawdę, postanowił strzec jej jak oczka w
głowie.
Jednak nie mógł znieść jednego.
Tego, że Luke jest tego
wszystkiego nieświadomy.
~*~
Po jakimś czasie, dotarli w końcu
nad jezioro, gdzie wszyscy albo się opalali albo skakali z liny zawieszonej na
drzewie, do wody. Na twarzy Madison od razu pojawił się uśmiech, gdy jej oczom
ukazał się wychodzący z wody Luke. Był to widok niczym ze „Słonecznego patronu”.
Mokre, blond kosmyki odstawały w każdą możliwą stronę, a po klatce piersiowej
spływały iskrzące się w świetle słonecznym, kropelki wody. Na jego twarzy
widniał szeroki uśmiech, któremu towarzyszyły te przesłodkie dołeczki.
Mads zeskoczyła z pleców
przyjaciela, minimalnie się przy tym chwiejąc. Zakręciło jej się lekko w
głowie. W ostatniej chwili złapała ramię bruneta, ochraniając się od upadku.
-Wszystko okej? – zapytał zmartwiony.
-Tak już dobrze. – powiedziała i
stanęła samodzielnie. Właśnie miała się skierować w stronę blondyna, który
obecnie leżał już na ręczniku, jednak przeszkodził jej głos Alex.
-Madison! – brunetka krzyczała
już z oddali, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Blake odwróciła się w stronę
Wilde, która zmierzała do niej szybkim krokiem. W końcu stanęła naprzeciwko swojej
przyjaciółki. Blondynka podniosła na nią jedną brew, nie mając pojęcia, o co
może jej chodzić.
-Co ty tutaj robisz?! – nawet nie
dała jej szansy odpowiedzieć, ponieważ od razu skierowała się do stojącego obok
bruneta. – Pozwoliłeś jej tu przyjść?! Czy ty masz rozum?! Czy Bóg nie
obdarował cię czymś tak ważnym?! Przecież powinna teraz odpoczywać! – wydarła się,
skupiając na sobie uwagę Ashton’a i Michael’a, którzy stali niedaleko.
-Uspokój się. – powiedziała wyluzowanym
głosem blondynka. – Już wszystko dobrze.
-Dobrze?! – prychnęła. –Powinnaś tam
zostać i odpoczywać!
-Alex! Wszystko jest dobrze! –
powiedziała podniesionym głosem Madison. Brunetka popatrzyła na nią z
niepewnością wymalowaną na twarzy. Blondynka uśmiechnęła się do niej, aby
potwierdzić swoje słowa. Gdy Wilde lekko skinęła głową, wreszcie akceptując
fakt, że wszystko wróciło do poprzedniego porządku, Madison odwróciła się na
pięcie i zostawiła za sobą dwójkę przyjaciół. Skierowała się w wiadomym chyba
kierunku, prawda?
Z uśmiechem na ustach, zmierzała
do Luke’a który leżał na ręczniku, napawając się ciepłymi promieniami słońca.
Chłopak uniósł się na łokciach i wpatrywał się w blondynkę. Z każdym krokiem,
na jego twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Sama nie wiem jak możliwe
było to, aby uśmiechać się aż tak szeroko.
-Cześć. – powiedział pierwszy,
gdy Madison była w takiej odległości, aby go usłyszeć.
-Hej.
Mads chciała usiąść obok niego na
piasku, ale nie pozwolił jej na to. Złapał za rękę i sama nie jestem do końca
pewna jak to zrobił, ale sprawił, że usiadła mu na nogach.
-Jesteś mokry! – krzyknęła
oburzona, próbując ukryć tym rozbawienie, przebijające się przez jej głos.
Chciała już wstać, ale położył swoje dłonie na jej biodrach, uniemożliwiając jakikolwiek
ruch. Na nosie blondyna spoczywały czarne okulary przeciw słoneczne, ukrywające
za swoim ciemnym szkłem te piękne, niebieskie i iskrzące się w tym momencie
tęczówki.
Chłopak podniósł się do pozycji
siedzącej, tak, że ich twarze znajdowały się naprzeciwko siebie.
-Dlaczego przyszłaś później?
Przecież wychodziliśmy wszyscy razem. – zapytał splatając palce za plecami
dziewczyny, tym samym przysuwając ją bliżej siebie. Madison zmuszona była
zarzucić swoje ramiona na szyję chłopaka.
Nie przejmowali się tym, że
pozostali ich widzą. Nic ich nie obchodziło, poza nimi oczywiście. W takich
momentach jak ten, liczyli się tylko oni.
-Zapomniałam czegoś i musiałam
wrócić. – skłamała łatwo.
Patrząc na tą dwójkę z boku, nikt
nie pomyślałby, że mają już tak mało czasu. Nikt nie spodziewałby się, po
takiej dziewczynie jak Madison, że jest chora. Jednak każdy, kto tylko
zobaczyłby ich razem, widziałby te spojrzenia, uśmiechy, gesty. Wszystko to wskazywało,
jakim uczuciem się darzą. Jednak żadne z nich nigdy nie powiedziało, co czuje
do drugiego. Może to było dla nich za wcześnie? A może, byli tacy ślepi, że
tego nie zauważali?
Madison zdjęła okulary chłopaka,
aby w końcu móc zobaczyć te niebieskie tęczówki, w których tak bardzo jest
zakochana. Może robili to nieco nieświadomie, ale z każdą mijającą sekundą, ich
twarze zbliżały się do siebie.
Zapomnieli o wszystkim.
Jedyne, co liczyło się w tamtym
momencie było to, aby ich usta się ze sobą spotkały. Zresztą chwilkę później
tak było. To nie był pocałunek przepełniony namiętnością. Bardziej można go
zaliczyć do grupy tych słodkich, powolnych, w które wkładasz tyle swojego serca
ile tylko możesz. Przez ten gest chcesz pokazać, ile ta druga osoba dla ciebie
znaczy.
W końcu oderwali się od siebie,
zaczerpując głośno powietrza, którego im zabrakło. Luke popatrzył na
uśmiechniętą twarz Mads i wtulił się w zagłębienie jej szyi, tym samym
łaskocząc ją wydychanym w skórę powietrzem.
-Łaskocze. – zaśmiała się Blake,
przejeżdżając palcami pomiędzy wysychającymi powoli włosami chłopaka. Trwali w
takiej pozycji jakiś czas, rozmawiając. Nie mogli uwierzyć, że już jutro
wracają do domu, do normalności.
-Zakochańce! – krzyknął Michael,
zwracając ich uwagę na siebie. – Wracamy już. – posłał im oczko.
Madison złożyła ostatniego całusa
na różowych wargach Luke’a i podniosła się z jego nóg.
-Wstawaj! – rzuciła do chłopaka,
który ponownie położył się na piasku. –No już! – powtórzyła i wyciągnęła rękę w
jego stronę, aby pomóc mu wstać i nieco popędzić, ponieważ wszyscy już
wyruszyli w drogę powrotną.
Zostali sam.
Hemmings stanął w końcu na
nogach, ale w jego głowie pojawił się szatański plan, który postanowił od razu
zrealizować. Popatrzył się na Madison, która stała obok niego z podpartymi na
bokach rękami, czekając aż chłopak w końcu postanowi się ruszyć.
Na jego twarzy pojawił się
podstępny uśmieszek. Powoli zbliżał się do dziewczyny. Ta, nieco za późno
zorientowała się, co blondyn chce zrobić, więc dała mu się złapać. Luke wziął
ją na ręce i pobiegł pomostem na sam koniec. Przez całą drogę było słychać
głośne krzyki Madison, która oczywiście nie miała zamiaru dzisiaj brać kąpieli,
w już nie zbyt ciepłej wodzie. Jednak to nic nie dało, bo już po chwili oboje
wylądowali w jeziorze. Mads pierwsza wypłynęła na powierzchnię czekając, aż blondyn
do niej dołączy. Po chwili, pojawiła się uśmiechnięta twarz Lucas’a.
-Ty idioto! – wrzasnęła blondynka,
gdy tylko go ujrzała. – Czy ty jesteś mądry?! – krzyczała.
Luke nic sobie z tego nie robiąc
podpłynął do niej i przyciągnął do swojego ciała. Blake owinęła swoje nogi
wokół jego talii a ramiona okręciła wokół szyi. Jej złość automatycznie
uleciała. Zresztą, kto potrafiłby się złościć na takiego słodziaka, jakim jest
Hemmings, prawda?
-Nienawidzę cię. – powiedziała.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiedział, że to nie prawda.
-Nie nienawidzisz mnie.
Pomiędzy nimi zapanowała cisza,
która w żaden sposób nie była niekomfortowa.
-Chyba masz rację. – wyszeptała i
znów tego dnia, połączyła ich usta.
________________________________________
cześć!
postarałam się aby dodać dzisiaj rozdział, ale jestem na was wkurzona. no bo kurde, ja się produkuję żeby wam ten rozdział dodać, poświęcam na to swój wolny czas, który mogłabym wykorzystać na wiele innych rzeczy, a w zamian od was otrzymuję 5 komentarzy. nie myślicie, że to trochę nie fair?
dlatego, jeżeli nie zaczniecie komentować, ja nie będę dodawała rozdziałów, ponieważ uznaję, że was to opowiadanie nie interesuje, więc nie ma sensu jego kontynuacji.
i teraz, jeżeli jakaś jedna osoba siądzie i będzie pisać po kilka komentarzy, to uwierzcie da się to zauważyć. dlatego proszę was. niech każdy kto przeczyta zostawi po sobie komentarz. może to być zwykłe czytam, a ja już będę miała tą satysfakcję i pewność, że nie robię tego na darmo.
jeżeli chcecie komentować lub coś ogólnie związanego z twitterem i Lullaby, to możecie pisać to pod
#LullabyFF
next
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńLuke ♥
czekam na next :)
Myślę że Calum mu powie np po pijaku lub coś. Mogłaby Zoe jeszcze trochę namieszac ha
OdpowiedzUsuńKocham. Next
OdpowiedzUsuńDziękuję, że w końcu wyjaśniło się na co choruje Mads. Czekam na nexta z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńTak myślałam że Mads ma białaczkę.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Jestem bardzo ciekawa jak masz zamiar skończyć to opowiadanie...
OdpowiedzUsuńPS To już chyba najwyższy czas, by Luke się dowiedział... I okej, rozumiem, że jest chora, ale oni już tego nie zmienią, mogą o nią dbać, ale niech jej potem nie traktują jak świętej krowy... Ponieważ to takie... Uh... No. Ale myślę że tak tego nie napiszesz. Przepraszam, ja staram się komentować każdy rozdział. Nie wiem jak inni. Do następnego. xx
Super czekam na next
OdpowiedzUsuńChciałabym tak trochę żeby było to jak czuła się Zoe w tym rozdziale bo Luke jej się jak widać podoba. Ten rozdział jej uroczy i pokazuję jak zakochują się w sobie ale czekam aż mu powie no bo powinna mu szybko powiedzieć, tak myślę. Kocham <3
OdpowiedzUsuńZgadzam się z anonimem powyżej ↑↑↑
Usuń@awwmycal
Szkoda mi ich tak bardzo :( czekam na nowy, trzymaj się x
OdpowiedzUsuńKocham to ff:) wiem, że się powtarzam no ale to prawda. To jedno z moich ulubionych fanfiction.
OdpowiedzUsuńMyślę, że cal może się kiedyś przez przypadek wygadać, albo nie będzie już mógł patrzeć na tą sielanke przesiąkniętą nieświadomością
Zoe napewno jeszcze namiesza jestem tego pewna na 99,9% (niczego nie można być pewnym na 100%)
Niech Luke się już dowie. Wiem, że to nie łatwe, ale im szybciej to powie ty będą mieli więcej czasu na oswojenie się z tym i na pożegnanie, które im bliżej końca jest trudniejsze
Daria
płacze ;c czekam na nexta
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietny *.* nie spodziewałam się tego, ze Luke nie dowie się pierwszy ... Czekam na next *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to i szkoda mi jej :(
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga i czekam na next!!!!
OdpowiedzUsuń