sobota, 18 października 2014

15. "Nie każda rozmowa kończy się dobrze."






Madison przez całą noc nie mogła zmrużyć oka. Na szyi czuła równomierny oddech, wtulonego w nią blondyna. Jej głowę zaprzątały myśli, które nie chciały dać jej spokoju. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Wiedziała, że nie ma już dużo czasu, a przeciąganie wyznania prawdy, jeszcze bardziej wszystko pogarsza. 

Reakcja jej organizmu na brak leków, nigdy nie była tak poważna jak poprzedniego dnia. Właśnie to, dało jej do myślenia, że nie ma już czasu, na ciągłe siedzenie i patrzenie, jak prawie wszyscy są niczego nie świadomi. 

Delikatnie zrzuciła Luke’a ze swojego ciała i wyszła z namiotu. Stanęła bosymi stopami na mokrej trawie. Dookoła niej panowała idealna cisza, w której dało się słyszeć tylko śpiew budzących się powoli ptaków. Niewiele myśląc, ruszyła tą drogą, co wczoraj nad jezioro.



~*~



Hemmings przewrócił się z jednego boku na drugi. Na początku, nie zrobiło to na nim żadnej różnicy, jednak jeden szczegół mu nie pasował. Otworzył swoje zaspane oczy i rozejrzał po wnętrzu namiotu. Obok niego powinna spać Mads. Jednak nie było jej. Przerażony wyszedł ze środka, zakładając wcześniej buty. Okręcił się wokół własnej osi, szukając blond czupryny, jednak nigdzie nie mógł jej dostrzec. 

Zabrał koc, pod którym spał i ruszył w poszukiwania. Nie miał pojęcia gdzie jest. A co jeżeli się zgubiła? Co jeżeli wróciła w jakiś sposób do domu? Nie chciał nawet o tym myśleć. 

Wiedział, że Madison była tutaj pierwszy raz. Nie znała tego terenu. Była tylko raz nad jeziorem niedaleko. 

Jezioro. Tylko tam mogłaby pójść. Tylko tam znała drogę. 

Luke szybkim krokiem ruszył w stronę ścieżki tam prowadzącej. Nie zajęło mu to dużo czasu. Jego duże kroki pozwoliły na szybkie dotarcie. Z jego serca spadł kamień, gdy ujrzał drobną istotkę, siedzącą na pomoście i wpatrującą się we wschodzące słońce. 

Jej skulona postawa, pozwoliła mu myśleć, że jest jej zimno. W końcu to nie był zbyt ciepły poranek. Nim zdążył zorientować się, co robi, jego nogi niosły go już w kierunku Madison. Starał się iść najciszej jak potrafił, aby nie przestraszyć dziewczyny. 

Z każdym zbliżającym się krokiem, czuł dziwny niepokój. Sam nie mógł tego wytłumaczyć. Po prostu to uczucie zaczęło rodzić się w jego sercu i nie chciało odejść. Koc, który trzymał w dłoni, rozprostował i przygotował go, aby zarzucić na zmarznięte ramiona dziewczyny.



~*~



Gdy tylko miękki materiał, dotknął skóry Mads, raptownie się odwróciła. Nie sądziła, że ktoś jeszcze tu jest. Nie chciała, aby ktokolwiek widział ją w taki stanie. Pociągnęła zaczerwienionym z zimna nosem i spojrzała zaszklonymi oczami na blondyna, który wpatrywał się w nią z troską wyraźnie wymalowaną w spojrzeniu. Nic nie mogła poradzić, że ten widok, spowodował jeszcze więcej wątpliwości. Sama już nie potrafiła zdefiniować swoich emocji. 

Zagubiła się.

Luke usiadł obok niej i wpatrywał się w wyglądające zza drzew poranne słońce.  

Dzisiejszego dnia, Madison obiecała sobie, że powie mu o wszystkim. Nie będzie dłużej z tym zwlekała. Nie ma już na to czasu. Z jednej strony cieszyła się, że chłopak tutaj przyszedł. Mogli spokojnie porozmawiać, bez jakichkolwiek świadków. 

-Skąd wiedziałeś, że tu będę? – zapytała, rozpoczynając rozmowę. 

-Nie mogłaś pójść nigdzie indziej, tylko tu znałaś drogę. – popatrzył na nią kątem oka i lekko się uśmiechnął, jednak Blake nie odwzajemniła jego uśmiechu. Nie potrafiła. 

-Co się stało? – zapytał zmartwiony. W jej oczach, nie widział już tego radosnego blasku, jak każdego poprzedniego dnia. Na pierwszy rzut oka, można było się już zorientować, że coś nie gra. 

-Co sądzisz o śmierci? – zadała pytanie, które wprawiło go w osłupienie. Nie spodziewał się czegoś takiego. 

-Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jednak w końcu każdego to czeka, prawda?

-Tak. – szepnęła ledwo słyszalnie. – Piękny wschód słońca. – powiedziała całkowicie zmieniając temat. 

Faktycznie, widok ten był zachwycający. Nad taflą wody unosiła się lekka mgła, przez którą przebijały się jaskrawe promienie słońca. Luke jednak, nie potrafił się skupić na tym obrazku. Jego głowę zaprzątało to głupie pytanie, które mu zadała. Dlaczego pytanie na temat śmierci? O co w tym wszystkim chodzi?

-Wiesz… Kiedyś słyszałam takie coś: "Gdyby nie było śmierci, życie nie wydawałoby nam się takie piękne." Wydaje mi się, że to prawda. W końcu, gdybyśmy się nie bali, że odejdziemy za jakiś czas, nie dostrzegalibyśmy tych wszystkich małych rzeczy. Nie widzielibyśmy tego piękna we wschodzącym słońcu, a poranny śpiew ptaków byłyby dla nas irytujący. 

Przerwała na chwilę, oczekując jakiejkolwiek reakcji chłopaka, jednak nic nie powiedział. Zasłuchany siedział i wpatrywał się w zamyśloną twarz blondynki, czekając aż dokończy swoją myśl.
-Śmierć uczy nas sztuki kochania. Gdyby jej nie było, całe życie bylibyśmy samotni, ponieważ nie spieszyłoby się nam szukać kogoś, kto będzie z nami na dobre i na złe. W sumie… to nie jest takie złe. Nie wiem, dlaczego każdy tak się jej boi. Moim zdaniem to piękne. Odchodzimy, ponieważ zrobiliśmy tutaj już wszystko, co byliśmy w stanie zrobić. – uśmiechnęła się smutno, wpatrując w promienie słońca, odbijające się od wody. 

Luke nie wiedział, co ma powiedzieć. Zaskoczyła go tym całkowicie. Nie miał pojęcia, co to wszystko miało znaczyć i szczerze bał się tego dowiedzieć. Bał się, że ta rozmowa ma jakieś drugie dno. Nieświadomy tego wszystkiego, mimo wszystko miał rację. 



Madison przez tą rozmowę, a właściwie monolog, ponieważ to tylko ona mówiła, starała się w jakiś sposób przygotować blondyna, na wiadomość, którą miała mu powiedzieć. Dziwne było to, że nie czuła żadnego strachu.  

-Luke. – wypowiedziała jego imię, skupiając na sobie jego całkowitą uwagę. Jasno niebieskie tęczówki uważnie wpatrywały się w jej twarz, jednak Mads nie mogła spojrzeć w oczy blondynowi. Cały czas starała się uciekać wzrokiem wszędzie, aby nie patrzeć na niego. Była pewna, że gdyby tylko na jedną króciutką chwilę spojrzała w jego oczy, stchórzyłaby i nic nie powiedziała. 

-Umieram. – powiedziała cicho, jednak wystarczająco, aby chłopak ją usłyszał. 

Jedno słowo. 

Siedem liter. 

Całkowita pustka w głowie. 

-Co? – wykrztusił.

Mads w końcu oderwała wzrok od swoich palców i spojrzała, w te zdezorientowane, należące do Luke’a. Teraz już nie było odwrotu. Należało powiedzieć resztę historii. 

-Jestem chora. Mam białaczkę. 

Mimo że Hemmings, nie był jakimś wybitnym uczniem, wiedział co to znaczy. Jednak nie mógł sobie wytłumaczyć tego, jak taka dziewczyna jak Madison może być chora. Przecież to Mads… Jego Mads. Radosna dziewczyna, ciesząca się życiem i chwilą. Beztroska, zawsze uśmiechnięta.

Dlaczego?

Wpatrywali się w swoje twarze. Wszystko inne straciło jakiekolwiek znaczenia. 

-Mam przeżuty do serca. Jest za późno na terapię. 

Zapanowała cisza. 

Luke dopiero teraz zdał sobie sprawę ze znaczenia tych wszystkich słów. Jego ciałem zawładnęła niewytłumaczalna złość. Podniósł się raptownie i stanął na prostych nogach. 

-Dlaczego mi o tym mówisz?! Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?! – zapytał z wyrzutem głośnym głosem, którego echo niosło się jeszcze przez jakiś czas.

Madison nic nie powiedziała. Nie była w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa. Powiedzenie prawdy było dla niej niezwykle ciężkie. A reakcja blondyna? Co tu dużo mówić. Zaskoczyła ją. Nigdy nie spodziewała się, że zareaguje w taki sposób. 

-Przez ten cały czas… Do kurwy! Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś, gdy się poznaliśmy?! 

Mads nie wytrzymała. Wstała nieco niezdarnie i stanęła przed blondynem wyprostowana. 

-Myślisz, że każdemu, kogo poznam mówię, że umieram?! Myślisz, że dla mnie to jest do cholery łatwe?! Nie planowałam tego wszystkiego! Nigdy nie planowałam cię poznać, wchodzić w jakieś bliskie relacje z kimkolwiek! Więc nie obwiniaj mnie za to, że ci nie powiedziałam! Bo uwierz mi, to w cholerę ciężkie powiedzieć komuś, że nie dożyjesz 20 lat! – krzyknęła, nie martwiąc się, że ktoś inny mógłby to usłyszeć. Miała teraz wszystko w głębokim poważaniu. 

Luke nic już nie powiedział. Po prostu stał i wpatrywał się w blondynkę obojętnym wzrokiem. Nie było go stać na nic innego. 

Madison nic więcej nie powiedziała. Zrzuciła koc ze swoich ramion i ruszyła w drogę powrotną. Ani razu nie odwróciła się, sprawdzając reakcje Hemmingsa. Stała się tak samo obojętna jak on. 

Po kilku minutach, była już na polanie. Obok samochodu, którym przyjechali, stał znajomy pojazd, na widok którego na twarzy Mads pojawił się lekki uśmiech. Drzwi ze strony kierowcy otworzyły się, a ze środka wysiadł znajomy brunet. Blake biegiem ruszyła w stronę Chris’a który patrzył na nią smutnym spojrzeniem. Już po chwili zamknięta była w jego silnym uścisku. 

Właśnie ten gest sprawił, że obojętność odeszła. Pojawił się żal i smutek. Po jej policzkach zaczęły płynąć pierwsze łzy, których nie dało się powstrzymać. Dobrze zrobiła dzwoniąc rano do brata. Wiedziała, że nawet gdyby reakcja Luke’a byłaby inna, nie potrafiłaby przebywać z nim w tak małej przestrzeni jak samochód.



Ich chwilę, przerwała Alex, która właśnie wychodziła ze swojego namiotu. Zdezorientowana podeszła do nich. 

-Hej? – chciała się przywitać, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie. Rodzeństwo oderwało się od siebie i spojrzało na brunetkę. 

-Cześć. – przywitał się starszy Blake i posłał jej lekki uśmiech. 

Wzrok Wilde, zatrzymał się na zaczerwienionych oczach Madison i jeszcze mokrych od łez policzkach. 

-Powiedziałaś mu. – bardziej stwierdziła, niż zapytała Alex. Blondynka lekko pokiwała głową, potwierdzając przypuszczenia przyjaciółki. 

-Wracam już do domu. Zabiorę tylko swoje rzeczy. 

Brunetka ze zrozumieniem pokiwała głową i pożegnała się z przyjaciółką, wracając do swojego namiotu. Wiedziała, że to będzie dla niej ciężkie. Jednak nie miała pojęcia jak bardzo. 

Po kilku minutach była już gotowa. Wszystkie swoje rzeczy podała bratu, który zaniósł je do samochodu. Powoli dochodziła już 8. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Nie miała odwagi rozmawiać teraz z pozostałymi, jednak najbardziej obawiała się powrotu bondyna. 

Nie mogła go zobaczyć. 

Nie teraz. 

Potrzebowała chwili dla siebie. 

Musiała ochłonąć i odpocząć.


Madison wsiadła do samochodu, w którym czekał już na nią brat. Zapięła pasy i spojrzała na Chris’a, który lekko się do niej uśmiechał. Wiedział, że będzie to dla niej ciężkie, jednak cieszył się, że zdecydowała powiedzieć o wszystkim blondynowi. Nie mogła go dłużej okłamywać. 

-Wszystko będzie dobrze. – próbował pocieszyć siostrę, jednak miało to słaby wynik. 

-Nic nie będzie dobrze. – uśmiechnęła się smutno, wpatrując w zmieniający się za oknem krajobraz.

-To już koniec. Koniec wszystkiego. 


________________________________________

hej! na samym początku chciałabym was przeprosić, za to jak zjebałam ten rozdział. serio. jest okropny. nadal zastanawiam się, czy dobrze robię dodając go. no ale jak to mówią: YOLO :D

bardzo, bardzo mocno chciałabym wam podziękować za wszystkie komentarze! widzicie, jednak potraficie komentować :) mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziecie. 

muszę się wam pochwalić! hehe 
dostałam 3 z biologi! a u mojej nauczycielki 3 to jak 5, więc jestem z siebie naprawdę dumna. 
dobra. więcej nie przeciągam. 



ZAPOMNIAŁABYM!
USUNĘŁA MI SIĘ LISTA INFORMOWANYCH, WIĘC JEŻELI KTOŚ CHCE BYĆ INFORMOWANY NIECH ZOSTAWI SWÓJ USER W KOMENTARZU! 

FAJNIE BY BYŁO GDYBYŚCIE COŚ POPISALI NA #LullabyFF
 
pamiętajcie o komentowaniu.
do następnego xx


________________________________________

Chciałabym was zaprosić na nowe fanfiction. 
W sam raz na jesienne wieczory :)
 Znajdziecie je na wattpadzie


mam nadzieję, że wam się spodoba!

14 komentarzy:

  1. tt: @zwariowanaja13
    świetny rozdział ♥
    czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. TT: @Eva_Official2
    Powiedziała mu! Jego reakcję wyobrażałam sobie inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  3. co wiecej mówić, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku.. Dobry jest, ale mogła jeszcze skrzyżować spojrzenia z Lukiem, na odchodne. To by było takie dopełnienie ich cierpienia.. (ja zła) cóż, reakcja Luke'a inna niż się spodziewałam, ale i tak w jego stylu. Myślałam, że bardziej się pokłócą. Mógłby jej wygarnąć, że dała mu się w sobie zakochać i dopiero teraz mu o tym mówi.. Dlaczego ja to piszę? Cóż, do następnego, w którym się okaże że Mads będzie cudownie uzdrowiona... XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, nie spodziewałam sie takiej reakcji :( szkoda mi Mads, ale Luke'a też.. Kurde, i'm confused :x
    GRATULUJE TROJECZKI :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie... Wiedziałam że to już niedługo nastąpi i Mads powie Luke'owi. Nie sądziłam jednak że L tak ostro zareaguje wiadome że nim wstrząsnęło ale żeby aż tak wybuchać... Luke powinien zacząć pić meliskę;)
    Kocham to ff i Ciebie dziewczyno za to że poświęcasz dla nas swój czas. Już nie mogę się doczekać następnego. Dużo weny:) Daria :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na rozdział :)
    Ps polecam wyłączyć weryfikację obrazkową

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. problem tkwi w tym, że w ustawieniach mam wyłączoną. nie wiem o co chodzi już z tym ;/
      a jeżeli chodzi o rozdział, nie mam pojęcia kiedy się pojawi :)

      Usuń
  8. Przeczytałam wszyściutkie rozdziały i powracam z komentarzem. Jejku, dziewczyno! Twoje opowiadanie całkowicie mnie urzekło! Nie tylko ze względu na to, że występuje tu Dianna Argon, którą uwielbiam (Glee ♥). Po prostu twoje opowiadanie idealnie wpasowało się w moje gusta. Właśnie takie historie lubię najbardziej.
    Pokochałam Madison, mimo tego, że chwilami mnie wkurzała. Szczególnie z tym, że tak długo zwlekała z powiedzeniem Luke`owi prawdy. Co do Luke`a, jego też uwielbiam. Nie wiem czy nie bardziej niż Mads. Tak czy inaczej, ta dwójka jest dla siebie stworzona. To dość niezwykłe, że połączyło ich takie głębokie uczucie w tak krótkim czasie.
    Nie spodziewałam się takiej reakcji Hemmingsa. Naprawdę, spodziewałam się każdej, ale nie myślałam, że będzie na nią wściekły. Zawsze wydawało mi się, że jest wyrozumiałym i zrównoważonym człowiekiem. A tu takie zaskoczenie. Jestem pewna, że kiedy tylko Luke zauważy zniknięcie dziewczyny, będzie gorzko żałował swoich słów. Czuję, że Chris albo odbędzie powazną rozmowę z Hemmingsem, albo skopie mu dupę za to, jak się zachował, hehe.
    Mnie też martwi to, jak Mads zareagowała na brak leków. Boję się, że zostało jej już naprawdę niewiele czasu i że odejdzie niespodziewanie, oraz, że nie zdąży poukładać i zakończyć wszystkich spraw. Mam nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą...
    Kończę swój wywód. Podsumowując, opowiadanie bardzo mi się spodobało, możesz być pewna, że masz nową czytelniczkę. Życzę masy weny i czekam na kolejny rozdział.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne ! Nie wiem kurde dlaczego, ale się poryczałam . :) A teraz ruszaj pupe i dodawaj mi tu następny rozdział, bo już się doczekać nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. halo kocham te opowoadanie :( <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam twoje opowiadanie jest cudowne !!! Zapraszam na swojego bloga :-) http://lifemagdyandluke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejo... Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń

jak przeczytałaś, zostaw po sobie pamiątkę :)