Równo o 17 Madison wyszła z domu,
z wielkim plecakiem na plecach. Samochód, który czekał na nią już od dobrych 15
minut, wypełniony był pozostałymi znajomymi, którzy cierpliwie czekali aż
nastolatka w końcu wyjdzie z domu. Gdy Calum zobaczył, że blondynka kieruje się
w ich stronę, wyskoczył szybko z samochodu i podbiegł do niej.
-Cześć młoda. – przywitał się, a
na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Madison oczywiście również się
przywitała i uniosła kąciki swoich ust. Chłopak zabrał od niej plecak i
zaprowadził do samochodu. Otworzył przed nią drzwi, aby swobodnie mogła wejść
do środka, a później zajął się jej bagażem.
Mads przywitała się ze wszystkimi
znajomymi i rozejrzała za wolnym miejscem, które było wolne, oczywiście tylko obok
Luke’a. Czy to nie jest dziwne? Alex, ciągle patrzyła na nią z wielkim
uśmiechem na ustach. Blondynka, nie miała zielonego pojęcia, o co jej chodzi,
ponieważ już od tamtego dnia, gdy były u Ashton’a, jej przyjaciółka dziwnie się
zachowywała.
Blake posłała jej zdezorientowane
spojrzenie, gdy zobaczyła, że obok niej siedzi nieznajoma dziewczyna. Nie
wiedziała, że jeszcze ktoś miał z nimi jechać. Madison przeszła do wolnego
miejsca i zajęła je.
-Hej. – przywitała się z
Luke’iem, który do tej pory nie zwrócił na nią uwagi. Chłopak odwrócił się i
napotkał lekko uśmiechającą się w jego kierunku blondynkę. Nawet nie wiecie,
jak wielką ochotę miał, aby w tamtej chwili wpić się w jej malinowe wargi,
które tak bardzo go pociągały.
-Cześć. – odwzajemnił uśmiech.
Przez kilka chwil wpatrywali się w siebie, nie wiedząc, co zrobić. W całym
samochodzie panował gwar rozmów, który starał się przekrzyczeć z przedniego
siedzenia Michael.
-Ej! Ludzie! Spokój! – krzyknął,
naprawdę głośno, sprawiając, że każdy się na niego popatrzył z lekkim
wkurzeniem.
-O co chodzi? – zapytał Ashton,
który chwilę temu pogrążony był jeszcze wraz z Calum’em w rozmowie.
-Muszę sprawdzić, czy nikogo nie
zapomnieliśmy. – uśmiechnął się szeroko i zaczął liczyć wszystkich pasażerów.
–Wszyscy! No to jedziemy. – odwrócił się w stronę kierownicy i odpalił auto,
ruszając w drogę.
Luke, chcąc w jakiś sposób
wyrzucić ze swojej głowy myśli o tym, jak bardzo w tym momencie chciałby
pocałować Madison, włożył słuchawki do uszu i skupił się na wypływającej z nich
muzyki. Chciał się, chociaż na chwilę odciąć od otaczającej go rzeczywistości.
Jednak nie trwało to długo.
Znudzona Madison wyrwała mu jedną ze słuchawek, co sprawiło natychmiastowe
skupienie jego uwagi na jej drobnej osóbce.
-Czego słuchasz? – zapytała.
Nuda, która dręczyła ją od samego początku podróży, sprawiała, że robiła
wszystko, aby ją zabić. Na początku starała się czytać książkę, którą zabrała
ze sobą, jednak otaczający ją gwar nie pozwalał na to. Nie mogła skupić się na
żadnym słowie, które czytała.
Luke, aby odpowiedzieć na jej
pytanie, podał słuchawkę, tą z dłuższym kabelkiem, aby mogła sprawdzić, jaka
muzyka w nich leciała. Madison chwyciła ją i włożyła do swojego ucha, próbując
rozpoznać lecącą piosenkę. Już po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki
uśmiech, gdy w końcu rozpoznała graną melodię.
-Thirty seconds to Mars? –
zapytała, nie ukrywając radości. Blondyn zszokowany, że jego towarzyszka zna
ten zespół, przytaknął z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
-Znasz ich? – zapytał
niedowierzając.
-No jasne! – powiedziała z
entuzjazmem. – Miesiąc temu byłam na ich koncercie w Nowym Jorku. – wspomniała
wydarzenie, które już na zawsze zapisało jej się w pamięci. Do tej pory,
czasami nie może uwierzyć, że miała okazję usłyszeć ich na żywo.
-Co? Nie wierzę. – powiedział
zszokowany.
-To lepiej uwierz. – posłała mu
swój piękny uśmiech i wsłuchała w lecącą piosenkę.
-Więc która z ich piosenek, jest
twoją ulubioną? – ciągnął temat Hemmings.
-Sama nie wiem. Wszystkie są
świetne. Ostatnio nałogowo słucham Was it a dream. A twoja?
-Wydaje mi się, że A beautiful
lie. – powiedział, po chwili zastanowienia.
Jeszcze przez jakiś czas
rozmawiali o muzyce. Jej rodzajach, o zespołach, jakich słuchają i
poszczególnych piosenkach. Do tej pory nie mieli pojęcia, że może ich łączyć aż
tak wiele. W końcu Madison zaczęła ogarniać senność. Nie miała siły już
rozmawiać.
Z lekką niepewnością położyła
swoją głowę na ramieniu chłopaka, wsłuchując się w grającą muzykę, zamknęła
oczy, pogrążając się we śnie.
Luke na początku, był nieco
spięty. Nie wiedział, co powinien zrobić, po tym jak Mads zasnęła na jego
ramieniu. Przez chwilę zastanawiał się jak postąpić, co zrobić. Po kilku
minutach, gdy miał już stu procentową pewność, że blondynka śpi, objął ją ramieniem
w talii, tym samym przyciągając ją bliżej swojego ciała. Na swojej szyi, czuł
równomierny oddech Blake, który powodował u niego dreszcze oraz dziwne ciepło.
Ciepło, które świadczyło o tym, że miał pewność, że jest bezpieczna. Dlatego,
że była w jego ramionach, które ochroniłyby ją od wszystkiego.
Cały ten czas pogrążony był w
swoich myślach, które nie dawały mu spokoju. Po tej jednej randce, czuł…
wiedział, że chce więcej. Potrzebował tej małej osóbki w swoim życiu. Chciał
być dla niej, kimś, kim nie był jeszcze dla nikogo. Chciał sprawiać, aby na jej
twarzy widniał ten uśmiech, który tak bardzo kochał, chciał zapewnić jej
bezpieczeństwo, ochronić ją od wszystkiego. Chciał być dla niej. Tylko dla
niej.
Nawet nie wiedział, w którym
momencie, sam oparł swoją głowę o tą spoczywającą na jego ramieniu. Gdy tylko
to zrobił, dziwnym sposobem, jego powieki mimowolnie opadły, zamykając okno na
świat. Pogrążył się we śnie.
We śnie, w którym wszystko było
idealne, a przy jego boku była mała uśmiechająca się postać, którą była
Madison.
~*~
Po jakimś czasie samochód w końcu
się zatrzymał, Madison nadal pogrążona była we śnie, natomiast Luke, zaskoczony
zatrzymaniem się otworzył nagle oczy. Jak się okazało byli już na miejscu.
Trzeba było wyjść i rozkładać namioty, aby mieć, w czym spać. Tak wyszło, że blondyn
miał być w namiocie sam.
Jednak nie przeszkadzało mu to. W
pewnym sensie nawet się cieszył, z racji tego, że będzie miał więcej miejsca
tylko dla siebie.
Wszyscy powoli wychodzili z
samochodu i zabierali swoje bagaże z bagażnika. Jednak Luke nadal siedział na
swoim miejscu. Nie miał pojęcia co zrobić, ponieważ blondynka nadal spała. Nie
miał serca jej budzić. Wyglądała tak spokojnie, tak pięknie…
Jednak, musiał to zrobić.
-Madison. – szepnął cicho,
składając pocałunek w jej włosach. – Mads. Wstawaj. – jednak to nic nie
pomogło.
-Kochanie, jesteśmy na miejscu. –
sam nie miał pojęcia dlaczego tak do niej powiedział. Nie powinien tego robić,
w końcu nie są razem, prawda? Jednak zwracając się do niej w ten sposób, czuł
się tak właściwie, jakby to było normalna rzeczą w jego życiu. Nazywanie jej
tak.
Blondynka, powoli poruszyła się i
otworzyła lekko oczy. Spojrzała zaspanym wzrokiem na wpatrującego się w nią
blondyna.
-O co chodzi? – zapytała,
zachrypniętym od snu głosem.
-Jesteśmy na miejscu. –
wytłumaczył Luke i uśmiechnął się lekko.
-Oh… - tylko na tyle było ją
stać, w tym momencie.
Jej ciało powoli rozbudzało się
do życia. Na jeszcze miękkich nogach, wstała z siedzenia i skierowała się do
wyjścia z samochodu. No ale jak to na Madison przystało, zawsze coś musiało
pójść nie tak. Przechodząc między wolnymi już siedzeniami, potknęła się o pasek
czyjejś torebki.
Z jej ust wydobył się
przestraszony pisk, była gotowa już na zderzenie z ziemią. Jednak poczuła dwie
silne dłonie, otaczające jej talię i przytrzymujące w miejscu. Chłopak podniósł
ją do pionu i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, czekając aż jej oddech
się wyrówna.
Po chwili, gdy dziewczyna się
nieco uspokoiła, wyswobodziła się z jego dłoni i odwróciła do niego.
-Dziękuję. – powiedziała,
wdzięcznie się uśmiechając.
-Zawsze do usług. – puścił jej
oczko, również się uśmiechając.
Madison w końcu wyszła z
samochodu. Słońce już powoli chyliło się ku horyzontowi. Dziewczyna rozejrzała
się dookoła. Z każdej strony otaczał ich las, samochód stał na leśnej drodze, a
oni znajdowali się na jakiejś polanie. Szczerze, nie miała pojęcia gdzie w tym
momencie jest.
Z obserwacji wyrwała ją Alex,
która podeszła do niej ze skruszoną miną.
-Musimy pogadać i Ci się to nie
spodoba. – powiedziała cicho brunetka, ciągnąc Mads za łokieć, z dala od
pozostałych.
-O co chodzi? – zapytała z
uniesioną brwią i skrzyżowała ramiona na piersi.
-No bo… No… - nie za bardzo
wiedziała jak ma to jej powiedzieć, co niezwykle irytowało blondynkę.
-Wykrztusisz to w końcu z siebie?
-Ta dziewczyna, która ze mną
siedziała, Zoe, przywiozła namiot w którym miałyśmy spać… ale okazało się, że
jest dwu osobowy. – powiedziała na jednym wdechu.
-No chyba sobie ze mnie
żartujesz?! – wrzasnęła, nieco głośniej niż było trzeba, skupiając na nich
uwagę wszystkich pozostałych, którzy do tej pory pochłonięci byli rozkładaniem
namiotów.
Alex, robiła wszystko aby tylko
nie patrzeć na wykrzywioną we wściekłości twarz przyjaciółki. Szczerze, nie
miała pojęcia, że zareaguje aż tak… emocjonalnie? Tak, wydaje mi się, że to
dobre określenie.
-Przepraszam. – powiedziała cicho
Wilde. Co na to Mads? Nie mogła nic na to poradzić. Czekało ją spanie pod gołym
niebem, to chyba nie może być aż tak straszne, prawda? Przecież, nie są
pośrodku dziczy. A może jednak?
-Świetnie, po prostu genialnie. –
powiedziała, już nieco spokojniejszym głosem Blake.
Madison odwróciła się na pięcie i
spojrzała na wszystkich, obserwujących je.
-Przedstawienie skończone. –
powiedziała i skierowała się do samochodu wyjmując z niego swój plecak.
Zarzuciła go na swoje plecy i ruszyła przed siebie, nie mając pojęcia gdzie
idzie.
~*~
Luke cały czas obserwował kłótnię
Madison i Alex, nie miał pojęcia, o co im poszło, ale jednego był pewien.
Blondynka była nieźle wkurzona. Chyba nikt nie chciałby wejść jej w tym
momencie w drogę. To po prostu nie skończyłoby się dobrze dla tej osoby. Nie
ważne, kim by była.
Gdy zobaczył jak Mads odchodzi,
nie miał pojęcia co zrobić. W ogóle nie miał pojęcia co tu się dzieje. Alex
podbiegła do niego i Calum’a, który właśnie pomagał Hemmingsowi rozłożyć
namiot.
-Uciekła. Zabrała plecak i
poszła. Tak po prostu. – powiedziała, a na jej twarzy pojawił się strach. To
było normalne, że bała się o swoją przyjaciółkę. – Zrób coś! – zwróciła się do
Luke’a.
-Ja?! – zapytał piskliwym zza
skoczenia głosem. – Dlaczego ja mam za nią iść? To na ciebie jest obrażona!
Nawet nie wiem dlaczego.
-Zoe wzięła za mały namiot, nie
zmieścimy się we trzy. – to sprawiło, że Hemmings, szybko zerwał się ze swojego
dotychczasowego miejsca i ruszył w ślad za blondynką.
Po kilku minutach biegu,
zatrzymał się przed Madison, sprawiając, że stanęła w miejscu. Zziajany oparł
swoje dłonie o kolana i pochylił się, starając złapać pełny oddech. Nadal
dziwił się, że Mads na tych swoich krótkich nóżkach, przeszła taki kawał drogi.
Przecież, nie minęło tak dużo czasu.
-Co? – zapytała sfrustrowana.
Niestety. Tym razem padło na Hemmingsa, będzie jej dzisiejszą ofiarą wyżycia
się wszystkich buzujących w niej emocji.
-Jak szybko tu doszłaś?! Przecież
masz takie krótkie nogi. – powiedział, próbując w jakiś sposób rozładować
napięcie. Niestety, był to jeden z najgłupszych pomysłów, na jaki mógłby wpaść.
-Oh, dzięki. Teraz będziesz
komentował, moje krótkie nogi. – powiedziała z wyrzutem i wyminęła go, ruszając
przed siebie. Chłopak szybko złapał ją za łokieć, odwracając w swoją stronę.
-Przepraszam. – popatrzył w jej
piwne oczy. Zobaczył, że są zaszklone, co wywołało w nim dziwne „coś”, co
sprawiło, że stał się zły na siebie i na wszystko, co spowodowało ten stan.
Luke zbliżył się do Mads i położył jedną z dłoni na jej policzku, gładząc go
kciukiem. –Ej, co się stało? O co chodzi? – zapytał zmartwiony.
-Nie wiem. – wzruszyła ramionami.
Rzeczywiście, nie wiedziała, co wywołało taki stan. W sumie nie często w niego
wpadała, prawda? Rzadko, kiedy płakała, więc, o co chodzi tym razem? Eh… może
to po prostu zbliżający się okres.
-Chodź, wrócimy do wszystkich.
-Nie mam gdzie spać. – szybko
wytłumaczyła, gdy ciągnął ją za rękę w stronę pozostałych.
-Już masz. – odwrócił się do
niej, posyłając rozbrajający uśmiech. – Śpię sam w namiocie. Wydaje mi się, że
znajdzie się troszkę miejsca dla ciebie. – mrugnął do niej okiem, wywołując
melodyjny chichot.
Boże, mógłby tego dźwięku słuchać
już do końca życia.
_____________________________________________________
mam wrażenie, że te rozdziały są już coraz gorsze. no ale co poradzić. choćby nie wiem jak bardzo chujowe te rozdziały były, dokończę ten fanfic. chociaż jeden muszę skończyć.
widzicie? jednak potraficie zostawiać po sobie komentarze.
dlatego pamiętajcie.
to od was zależy czy pojawi się nowy rozdział :)
do następnego
Omg jakie to kochane uwielbiam ten ff .jest cudowny a ten rozdział nieziemski i twoje rozdzialy w cale nie są gorsze dla mnie są świetne :* czekam na next /W. <3
OdpowiedzUsuńoooo słodko ♥
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ♥
czekam na next :)
Kocham tego ff . next
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
OdpowiedzUsuńJezuu!! Zajeb***y rozdział!! Czekam na next :-*
OdpowiedzUsuńJejku, jejku! Hemmings taki slodziak :3
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy x
Jejku świetny.. Nie mogę się doczekać rozwoju akcji... Boję się, co będzie gdy mu powie, że jest chora :((
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńSuper!Super! Super! Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńOj ta Zoe... Co ona nie wie ilu osobpwy ma namiot? Tak myślałam, że Mads wyląduje z Luke'em w namiocie gdy było wspomniane, że Luke śpi sam no take przeczucie miałam, moja intuicja mnie nie zawiodła;) pisz dalej czekam z niecierpliwością na nn ;) Daria.
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekac kolejnego, a przede wszystkim nie mogę sie doczekac slodziaka Hemmingsa :(
OdpowiedzUsuńblagam, nie przestawaj pisać tego fanfica :<
w godzine wszystkie rozdziały, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKocham Thirty Seconds To Mars <3 <3