Wieczorem, wszyscy biwakowicze
postanowili zebrać się wokół ogniska, które oświetlało ich twarze. Siedzieli na
przygotowanych wcześniej ławkach. Niektórzy przypiekali na ogniu pianki, inni
po prostu wpatrywali się w płomienie, a pozostali rozmawiali zawzięcie na różne
tematy.
Madison siedziała obok Alex, z
którą oczywiście się już pogodziła. Zawsze tak było. Nigdy nie mogły wytrzymać
bez siebie chociaż 10 minut. Brunetka cały czas nadawała do swojej
przyjaciółki, ale Blake nie za bardzo słuchała tego co miała jej do
powiedzenia. Wpatrując się w ogień, pogrążyła się w swoich myślach. Analizowała
całe swoje życie, a szczególnie ostatnie dni. Tak wiele się zmieniło odkąd się
tu przeprowadziła. Myślała, że to będzie dobre wyjście. Odciąć się od starych
znajomych. Po prostu zniknąć. Jednak teraz, siedząc pomiędzy nowymi przyjaciółmi
zastanawiała się czy faktycznie tak było. Nawiązała teraz wiele bliskich
znajomości, to nieuniknione, że jej odejście spowoduje wiele bólu, od którego za
wszelką cenę starała się ich ochronić. Jednak nie udało się. Już za późno.
Teraz jest tylko jeden problem.
Należy powiedzieć prawdę.
Jednak Madison nadal nie była
na to gotowa. Zresztą to nie łatwa sprawa, powiedzieć znajomym, że umrze do
końca tego roku. Może zaraz ogłosi to wszystkim zebranym? Hej, chcę was powiadomić, że umieram. Zostało mi kilka miesięcy, może
mniej. Później uśmiechnąć się rozbrajająco i kontynuować normalny wieczór?
Nie.
Mads musi znaleźć odpowiedni
moment. Jednak, czym bardziej odkładała to w czasie, było jej gorzej wyjawić tą
tajemnicę.
Wzrok blondynki zatrzymał się
na Zoe, która siedziała obok Luke’a. Brunetka uśmiechała się do niego zalotnie,
co jakiś czas przygryzając swoją wargę. Zachowanie tej dziewczyny, doprowadziło
do tego, że na twarzy Mads pojawił się grymas obrzydzenia. Czy była zazdrosna?
To chyba za mało powiedziane. Blondynka kipiała zazdrością.
Najbardziej jednak denerwowało
ją to, że Hemmings również się do niej uśmiechał.
Blake przez ten widok,
całkowicie straciła chęci do dalszego siedzenia przy ognisku.
-Idę się położyć. Źle się
czuję. – powiedziała do siedzącej obok niej Alex, która popatrzyła na nią.
Brunetka, posiadając informacje, o których inni nie wiedzieli, pokiwała
natychmiastowo głową. Faktycznie, Mads
była nieco zbyt blada. To zaczęło niepokoić przyjaciółkę.
Madison wstała ze swojego
miejsca i pożegnała się z siedzącymi blisko niej osobami.
Weszła do stojącego niedaleko
namiotu, który dzieliła z blondynem. Wciąż, nie była do końca pewna tego, czy podjęła
dobrą decyzję. Może lepiej byłoby po prostu wrócić do domu? Nie musiałaby teraz
patrzeć na to jak Zoe się do niego zaleca.
Ten widok sprawiał jej ból.
Mimo tego, że nic nie łączyło ją z blondynem. Okej, może nie do końca nic, w
sumie to jednak coś pomiędzy nimi było. Chociaż sami jeszcze nie określili czym
to jest.
Blake, położyła się wygodnie i
okryła ciepłym śpiworem. Nie wiedziała co zrobić ze sobą, lub z relacją łączącą
ją z Luke’iem. To było męczące. Blondynka, coraz częściej zdawała sobie sprawę,
że już nie daje rady, że chciałaby żeby to wszystko zakończyło się już. Nie
chciała nawiązywać jeszcze bliższych znajomości z ludźmi tutaj poznanymi.
Jednak, to jeszcze nie był ten
czas.
Po kilku minutach samotnego
leżenia w namiocie i rozmyślania o tym wszystkim, usłyszała jak ktoś otwiera
wejście. Blondynka odwróciła się tyłem i udawała, że śpi. Nie potrzebowała z
nim teraz jakiejkolwiek rozmowy. Zresztą… Była na niego wkurzona przez cały
wieczór. W końcu, jeżeli zaczął się spotykać z nią, to czego reaguje w taki
sposób na te wszystkie gesty ze strony brunetki?
~*~
Chłopak wszedł do środka i
spojrzał na leżącą blondynkę. Chciał z nią pogadać. Chciał wyjaśnić całą tą
sytuację. To wszystko nie miało tak wyjść. Ale martwił się również. Nie
wiedział, dlaczego tak szybko odeszła od ogniska. A ta niewiedza sprawiała, że
bał się o nią.
-Madison? – szepnął, kładąc się
na swoim miejscu. Jednak dziewczyna mu nie odpowiedziała.
Czyżby już spała?
-Mads? – dziewczyna wzdrygnęła
się, co nie uszło uwadze chłopaka. Na jego twarz wpłynął lekki uśmiech.
-Wiem, że nie śpisz. –
powiedział, wpatrując się nadal w plecy blondynki.
Blake w końcu odwróciła się i
popatrzyła na niego wkurzona.
-Co chcesz? – zapytała z wyrzutem.
Jej chłodny ton sprawił, że Luke zdziwił się i popatrzył na nią szeroko
otwartymi oczami. Wiedział, że nie powinien dzisiaj rozmawiać z Zoe w taki
sposób. Jednak nie miał pojęcia, że blondynka aż tak zareaguje.
-Co się stało? Czego tak
wcześnie poszłaś? – zapytał zmartwiony.
-A czego ty tu jesteś? Jak
słyszę, wszyscy jeszcze są przy ognisku? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Nie było ciebie, nie miałem po
co tam siedzieć. Poza tym nie wiedziałem, dlaczego poszłaś. Martwiłem się. –
powiedział całkiem poważnie.
-Oh, nie pierdol Hemmings. – prychnęła
Mads. –Dziwne, że w ogóle zauważyłeś, że stamtąd poszłam. – powiedziała z
wyrzutem i odwróciła się do niego plecami.
-Przepraszam. – powiedział
cicho. Miał nadzieję, że ten wieczór będzie miał nieco inne zakończenie.
Jednak
pomylił się.
-Oh. Daj spokój. Po co masz
mnie przepraszać? – popatrzyła na chłopaka. Całe ciało dziewczyny, wypełniała
niezrozumiała złość. Nie mogła pojąć dlaczego, zareagowała w taki sposób. W
końcu nie byli razem, nic ich nie łączyło prawda?
-Ponieważ… - chłopak chciał się
już wytłumaczyć, jednak blondynka nagle mu przerwała.
-Posłuchaj mnie. Nie musisz
przepraszać. Nie masz powodu, prawda? W końcu nic pomiędzy nami nie ma.
Po wypowiedzeniu tych ostatnich
słów, chciała je natychmiastowo cofnąć. Nie chciała tego powiedzieć. Nie to
miała na myśli. Jednak było już za późno. Stało się, a nie miała zamiaru tego
cofać i go przepraszać.
Luke słysząc te słowa, poczuł
dziwny chłód, który go ogarnął. Co tu
dużo mówić. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy takie coś z ust Madison. To
bolało. Ta obojętność z jej strony i oczy, które pusto wpatrywały się w twarz
Hemmingsa.
Pomiędzy nimi zapanowała
cisza, której nikt nie chciał przerwać.
Madison żałowała swoich
słów.
Luke żałował swojego
zachowania przy ognisku.
Oboje cierpieli, przez
słowa, które nieumyślnie wypowiedziała Mads.
Blondyn odwrócił się plecami do
dziewczyny i zamknął oczy. Jednak było to jedno z najgorszych wyjść, jakie mógł
zrobić. Od razu gdy jego powieki opadły, zamykając okno na świat, w jego umyśle
pokazały się wspomnienia z Madison. Te chwile, które ostatnio spędzili razem.
Leżąc tak, zadał sobie pytanie.
Kim tak naprawdę jest dla niego ta drobna blondynka, która w tym momencie,
leżała do niego odwrócona plecami, a po jej policzkach płynęły łzy. Kim dla
niego była?
A jeszcze lepsze pytanie.
Kim byli dla siebie?
Luke nie mógł zasnąć. Leżał na
plecach i wpatrywał się w materiałowy sufit. Dookoła niego panowała cisza,
którą przerywały tylko ciche oddechy jego jak i Madison. Nie mógł zmrużyć nawet
oka, ponieważ bał się, że gdy tylko to zrobi, dziewczyna, leżąca obok niego
zniknie.
Madison przez cały ten czas
czuła obok siebie obecność chłopaka. Dopiero teraz, gdy przemyślała swoje
zachowanie, zrozumiała, co takiego zrobiła. Dotarło do niej, że nie powinna się
zachowywać w taki sposób. To była jego sprawa, z kim rozmawiał, co robił. Nie
miała prawa mu tego zabraniać.
Jej policzki nadal były mokre
od łez, ale nie przejmowała się tym. Odwróciła się w stronę chłopaka, który w
tym momencie wpatrywał się w sufit, ale gdy tylko poczuł na sobie obce
spojrzenie, popatrzył na nią. Jego wzrok automatycznie złagodniał, gdy
spostrzegł łzy płynące po jej lekko zaczerwienionej twarzy.
-Przepraszam. – wyszeptała
cicho, jednak to wystarczyło, aby Luke ją usłyszał. Przyciągnął ją do swojego
ciała i mocno objął ramionami. Wtedy wszystkie bariery runęły, a łzy
strumieniami spływały po jej policzkach, mocząc bluzę chłopaka.
-Przepraszam. – również
wyszeptał jej do ucha.
Ta scena była tak bardzo
podobna, do tego niespodziewanego spotkania na plaży. Dotyk, zresztą sama
obecność chłopaka sprawiała, że cała silna wolna, którą w sobie pokładała,
znikała jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wszystkie mury waliły się,
ukazując prawdziwą Madison. Wrażliwą dziewczynę, która ma ciężkie życie.
Te łzy, nie były spowodowane
tylko wydarzeniami z tego wieczoru. Wszystkie ostatnie dni, wszystkie
niepodjęte decyzje i tajemnice, spowodowały to. Jednak, jeden najważniejszy
powód, to świadomość, że Madison ma tego czasu coraz mniej. Na powiedzenie
prawdy, na spędzanie wspólnego czasu. A w szczególności na pożegnanie się.
Blondynka mocniej wtuliła się w
ciało chłopaka, nieco się uspokajając. A Luke? Jemu spadł kamień z serca, że
wszystko znów jest dobrze. Jego serce znów wypełniała nadzieja, dzięki której
następnego dnia mógł obudzić się, licząc na to, że Madison znów znajdzie się w
jego ramionach, a on będzie mógł się tym cieszyć.
~*~
Następnego ranka, Luke wraz z
Madison zostali obudzeni, przez Ashton’a który wszedł do ich namiotu. Widząc
ich przytulonych podczas snu, zrozumiał, że coś pomiędzy nimi jest. Chcąc ich
obudzić rzucił się pomiędzy nich, skutecznie budząc. Luke gdy tyko otworzył
oczy i spojrzał na szczerzącego się blondyna, rzucił mu piorunujące spojrzenie,
a następnie spojrzał na blondynkę, która odwróciła się do nich plecami i
pogrążyła w dalszym śnie.
-Wypad stąd. – warknął,
zachrypniętym jeszcze od snu głosem. Irwin uśmiechnął się szeroko i pokręcił
głową ze zrezygnowaniem.
-Pospieszcie się. Już 13. Zaraz
idziemy nad jezioro, czekamy tylko na was, bo wszyscy są gotowi. – wytłumaczył
i ulotnił się z namiotu.
Luke, chcąc czy nie, musiał
obudzić blondynkę. Przybliżył się do niej i owinął swoje ramię wokół jej talii.
Madison na ten gest, mruknęła cicho zadowolona. Hemmings schował swoją twarz w
zagłębieniu jej szyi i zaczął składać tam czułe pocałunki.
Na twarzy Blake pojawił się
szeroki uśmiech. Właśnie w tamtym momencie, uświadomiła sobie, że mogłaby być
budzona w taki sposób już zawsze. Luke, wiedząc, że dziewczyna już nie śpi,
złożył pocałunek na jej zarumienionym lekko policzku.
-Dzień dobry. – mruknął cicho,
przytulając jej ciało do swojego. Blondynka odwróciła się twarzą do niego i
uśmiechnęła.
-Cześć. – przywitała się i
złożyła figlarnego całusa na czubku jego nosa. Oboje czuli się, jakby nikt inny
poza nimi nie istniał. Jakby na całym świecie byli tylko oni.
Madison i Luke.
-Wszyscy idą nad jezioro.
Idziemy z nimi? – zapytał blondyn, patrząc czule na łagodne rysy twarzy Mads.
-Musimy? – zapytała, mając
nadzieję, że w jakiś sposób uda jej się tego uniknąć. Nie za bardzo miała na to
ochotę.
-Yup. – uśmiechnął się. Jednak
dziewczyna nie podzielała jego entuzjazmu. – No dawaj, będzie fajnie. – prosił.
Madison nie miała innego
wyjścia niż zgodzić się, więc pokiwała głową, sprawiając, że jego uśmiech
powiększył się, a dołeczki w policzkach stały się bardziej widoczne.
Już po 15 minutach,
nastolatkowie ruszyli w drogę nad wodę. Każdy z nich niósł coś ze sobą. Na
samym przodzie szła Zoe wraz z Ashton’em, którzy prowadzili całą grupę. Zaraz
za nimi szedł Michael wraz z Luke’iem żwawo o czymś dyskutując. Calum samotnie
przemierzał drogę, przysłuchując się rozmawiającym za nim dziewczynom.
-Kim w ogóle jest Zoe? –
zapytała ciekawa Blake. Nie miała jeszcze okazji się dowiedzieć, skąd ta
dziewczyna się tu wzięła.
-To jakaś kuzynka Calum’a,
która przyjechała do niego na wakacje w odwiedziny. – wytłumaczyła. Blondynka
tylko pokiwała głową, na znak, że przyjęła tę informację.
Drogą ciągnęła im się
niemiłosiernie, a słońce prażyło. Każdy nie mógł się już doczekać, aby usiąść w
cieniu lub ochłodzić się w zimnej wodzie.
Madison cały czas rozmawiała z
Alex, która dotrzymywała jej kroku. W pewnym momencie blondynka zatrzymała się,
czując dziwne ukłucia w klatce piersiowej. Jej oddech stał się cięższy niż
zazwyczaj. Brunetka, zatrzymała się i popatrzyła na swoją przyjaciółkę. Na
twarzy Mads malowało się przerażenie. Dopiero w tamtej chwili zrozumiała, co
się dzieje.
_______________________________
cześć!
z góry przepraszam za taką przerwę, ale niestety musiałam się uczyć. chciałabym podziękować wszystkim razem a także, każdemu z osobna, za to, że czyta to durne coś co piszę i nadal tu jest. nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
jeżeli chodzi o rozdziały. będą pojawiały się rzadko. mam strasznie wymagającą nauczycielkę z biologi i jak się okazało rozszerzenie już od 1LO. nie będę zawieszała bloga, ponieważ obiecałam sobie, że go skończę. mimo wszystko.
dlatego musicie cierpliwie czekać na kolejne części. czasami będą szybko, a czasami będziecie musieli trochę poczekać. wszystko zależy od ilości mojego wolnego czasu.
do zobaczenia
kocham was,
Hope