Kto by się spodziewał, że to
właśnie ona, Madison Blake, ta niepozorna blondyneczka, która przeprowadziła
się do tego miasta, całkowicie zawładnie jego sercem, obracając cały świat do
góry nogami?
Luke nigdy nie opuścił miasta.
Nie mógł tego zrobić, bo jedyne co mu zostało to wspomnienia i miejsca w
których razem byli. Często odwiedzał je, chcąc chociaż na chwilę przenieść się
o te kilka lat wstecz. Zawsze gdy przychodził na wzgórze, gdzie pierwszy raz
wyznał jej miłość, czuł jej obecność.
Kładł się wtedy na trawie i
spoglądał w niebo, wyobrażając sobie, że dziewczyna leży obok niego.
Często też przychodził na
cmentarz.
Siadał wtedy na drewnianej
ławeczce i tępo wpatrywał się w wyryte na betonowej płycie litery układające
się w jej imię. Czasami wydawało mu się, że słyszy jej głos bądź widzi ją w
oddali. Ale wiedział, że to jedynie złudzenia.
Nie obchodził rocznicy jej
śmierci. Bo dla niego, ona nigdy nie umarła. Madison zawsze już żyła w jego
sercu. Jedyną rocznicę, jaką świętował, była tego dnia, gdy wreszcie zgodziła
się być jego, gdy powiedziała, że go kocha.
Tego dnia przynosił ze sobą
wielki bukiet kwiatów i śpiewał piosenkę, zawsze jedną i tą samą. A potem
rozmawiał z nią do chwili, gdy na niebie zaczynały pojawiać się gwiazdy.
Opowiadał, żartował, wspominał.
Madison była wszystkim, czego
potrzebował. Nigdy nie spojrzał na żadną kobietę w taki sam sposób, jak na nią.
Nigdy nie zakochał się ponownie. Nie mógł tego zrobić. Jego serce na zawsze
już, należało tylko i wyłącznie do niej.
Do Madison Blake.
Wiedział, że kiedyś spotka ją
ponownie. Musi być tylko cierpliwy.
_______________
to już koniec tej historii :) mam nadzieję, że wam się podobała i pozostanie w waszych serach na długi czas. dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia, za to że byliście przy mnie. dzięki wam dokończyłam tę historię. a teraz zapraszam was na moje pozostałe prace, które znajdziecie na wattpadzie. nie wiem, może jeszcze kiedyś napiszę coś o którymś z chłopców z 5SOS. czas pokaże :)
żegnajcie!
Hope.