Jedno zdanie.
K o c h a m C i ę
M a d i s o n B l a k e
To zmieniło wszystko. W oczach
blondynki pojawiły się łzy, które chciała ukryć. Co nie za bardzo jej wyszło,
bo już po chwili spływały po jej bladych policzkach. Nie wiedziała, co ma
zrobić, jak postąpić. Nigdy nie chciała do tego dopuścić. Nie mogła pozwolić mu
na to, żeby ją kochał. Miłość do niej, nie była niczym innym niż cierpieniem.
Nie mogła pozwolić Luke’owi na to aby cierpiał, a to było nieuniknione w
sytuacji, w jakiej się znaleźli.
-Madison, proszę powiedz coś. –
wyszeptał cicho blondyn, gdy dziewczyna milczała od czasu jego wyznania.
Chłopak z każdą chwilą, coraz bardziej się denerwował. Może niepotrzebnie to
wszystko mówił, może ona tak naprawdę nie czuje tego, co on? W jego umyśle
zaczęło pojawiać się coraz więcej pytań, na które pragnął poznać odpowiedzi.
Madison uniosła niepewnie swoją
dłoń i ułożyła ją na policzku chłopaka, lekko gładząc jego skórę. Blondyn
mimowolnie wtulił się w jej rękę, desperacjo potrzebując jej bliskości.
-Luke. – powiedziała cicho,
wpatrując się swoimi zaszklonymi oczami w jego przejrzyste jak błękit nieba
tęczówki.
-Kocham Cię. – powiedziała,
uśmiechając się smutno. Po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez. Nawet
nie starała się ich powstrzymywać. Wiedziała, że i tak nie dałaby rady.
Chłopak nie przerywał jej,
czując, że to nie wszystko co ma do powiedzenia.
Mads zabrała swoją dłoń z jego
policzka. Nie potrafiła patrzeć mu w oczy, gdy zamierzała powiedzieć słowa,
prawdopodobnie raniące ich dwójkę.
-Umieram, pamiętasz? –
zapytała, skupiając się na swoich dłoniach. – Nie wiem ile czasu mi zostało.
Nikt tego nie wie. Przyjeżdżając tutaj, liczyłam na spokojną śmierć, nikogo nie
krzywdząc. Jednak to wszystko zmieniło się, gdy poznałam ciebie.
Popatrzyła na Luke’a, który wpatrywał
się w nią z niezrozumieniem. Nie miał pojęcia, do czego dąży dziewczyna.
-Zakochałam się w tobie. Nie
miałam tego w planach. Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, miałeś być tylko
kolejnym chłopakiem, z którym spędzę noc. Nie chciałam, żeby to wszystko
wyglądało tak jak teraz. Nie chciałam, żebyś się w mnie zakochał. Nie chciałam,
żebyś cierpiał przez miłość do mnie… - ostatnie zdanie wyszeptała, podnosząc
się ze swojego miejsca.
A co Luke na jej słowa?
Nie potrafił z siebie nic
wykrztusić. Nie potrafił powiedzieć jej, jak bardzo się myli. Miłość do niej
nie była cierpieniem. Była czymś najpiękniejszym, co mogło go kiedykolwiek
spotkać. Uczucie, którym ją obdarzył, dawało mu nadzieję. Nadzieję na lepsze
jutro.
Widząc, że Madison podnosi się
ze swojego miejsca, również zerwał się z ziemi. Nie zważając na słowa
blondynki, podszedł do niej i ujął jej mokre od łez policzki w swoje ciepłe
dłonie. Spoglądając jej prosto w oczy, zaczął mówić.
-Maddie. – pierwszy raz zwrócił
się do niej tym zdrobnieniem. – Proszę Cię. Proszę pozwól mi nacieszyć się tym,
co mamy. Nie odtrącaj mnie. Nie poradzę sobie z twoim odrzuceniem. Błagam, nie
zostawiaj mnie.
-Ale… - dziewczyna chciała coś
wtrącić, jednak nie pozwolił jej, dalej kontynuując swoją wypowiedź.
-Zdaję sobie sprawę, że nie
mamy wieczności, tak jakbym tego chciał. Więc, pozwól mi wykorzystać ten czas,
który mi z tobą pozostał, jak najlepiej. O nic więcej nie proszę.
Madison wiedziała, że robi źle.
Wiedziała, że w tamtej chwili łamie wszystkie postanowienia. Nie zastanawiając
się dłużej, przylgnęła swoimi ustami do warg Luke’a w czułym pocałunku.
Pocałunku, który był zgodą na wszystko, czego chciał blondyn.
~*~
Dni mijały coraz szybciej, a
stan Madison ulegał zmianie. Niestety nie na lepsze. Dziewczyna nikomu o tym
nie mówiła. Nawet swoim rodzicom. Swoje złe samopoczucie, ukrywała szerokim
uśmiechem, który posyłała za każdym razem, gdy ktoś pytał o to jak się czuje.
Każdą wolną chwilę spędzała z Luke’iem, który oficjalnie stał się jej
chłopakiem. Kto by pomyślał, że od zwykłej, wspólnie spędzonej nocy, dojdzie do
związku? Jednak tak się stało.
Koło osiemnastej, do pokoju
Madison wpadła Alex. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, na widok, którego
Mads uniosła ze zdziwieniem brew. To było aż niemożliwe, żeby uśmiechać się tak
bardzo.
-Wstawaj. – powiedziała do
blondynki, bez żadnego przywitania.
-Nie mam ochoty. – westchnęła
Mads i znów skupiła swoją uwagę na filmie, który oglądała dopóki nie
przeszkodziła jej przyjaciółka.
-Madison, wstawaj. – krzyknęła,
podchodząc do niej i zabierając z jej kolan laptopa.
Oburzona blondynka podniosła
się ze swojego wygodnego miejsca i stanęła naprzeciwko szczerzącej się Wilde.
-Czego ode mnie chcesz? –
zapytała zrezygnowana, gdy zdała sobie sprawę, że właśnie zrobiła to, o co ją
prosiła.
-Zbieraj się. Idziemy na
imprezę. – uśmiechnęła się szeroko.
-Alex… - Mads chciała już
protestować, co oczywiście się jej nie udało, bo brunetka od razu jej
przerwała.
-Nawet nie próbuj się wykręcać.
Maszeruj pod prysznic, a ja idę wybrać Ci coś do ubrania, żeby spodobało się
twojemu uroczemu chłopcu. – mrugnęła do niej okiem.
Blake wyminęła przyjaciółkę i
skierowała się do łazienki, czując jak Alex idzie za nią.
Po trzydziestu minutach,
blondynka wyszła w łazienki w szlafroku i przeszła do garderoby, w której
znalazła Alex przeglądającą coś w telefonie. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że
Madison już przyszła, dopóki nie usłyszała jej cichego chrząknięcia. Brunetka odwróciła
się szybko w jej kierunku i posłała szeroki uśmiech. Nic nie mówiąc podała jej
kupkę przygotowanych ubrań.
-Masz jeszcze piętnaście minut.
Radzę się pospieszyć. – rzuciła, gdy Mads znikała znów za drzwiami łazienki.
Alex przygotowała dla niej
zwykłe, czarne obcisłe jeansy i zwiewną bluzkę o tym samym kolorze. Madison nie
miała już nawet chęci, aby się z nią kłócić, że wcale nie chce jej się iść na
tą imprezę. Wiedziała, że od początku znajdowała się na pozycji przegranej.
Upewniwszy się, że ma już
dokończony makijaż, wyszła z łazienki. W pokoju, znalazła Alex, która na jej
widok poderwała się z łóżka blondynki i ruszyła w jej kierunku. Brunetka
uszczypnęła lekko jej policzki, aby nabrały koloru.
-Teraz jesteśmy gotowe. –
uśmiechnęła się i złapała ją za rękę, ciągnąc w kierunku wyjścia.
~*~
Po kilku minutach drogi,
dziewczyny w końcu znalazły się na miejscu. Madison gratulowała sobie w duchu,
za to, że nie posłuchała Alex i wbrew jej nakazom, postanowiła założyć zwykłe
trampki zamiast wysokich szpilek.
Dookoła dziewczyn panował gwar.
Wszędzie znajdowali się ludzie, których Mads widziała pierwszy raz na oczy. Nawet
tych, którzy witali się z jej przyjaciółką. Blondynka rozglądała się wokół
siebie w poszukiwaniu Hemmingsa. Z tego co mówiła Alex, już dawno powinien być.
-Gdzie jest… - zaczęła mówić,
odwracając się w stronę brunetki, którą powinna stać obok niej. Oczywiście jej
tam nie było, na co dziewczyna wypuściła głośno powietrze przez usta. Bo nie ma
to jak zostać samemu na imprezie, nie znając kompletnie nikogo.
Zrezygnowana, ruszyła w głąb
domu w poszukiwaniu alkoholu. Najpierw wódka, potem znajomi. Szybko znalazła
kuchnię, w której znajdował się cały bar. Na blacie powystawiane były przeróżne
rodzaje alkoholi i czyste papierowe kubeczki. Madison złapała jedne z nich i
wypełniła go pierwszym lepszym napojem procentowym. Gdy tylko go opróżniła,
wyrzuciła do kosza i skierowała się do salonu, gdzie było większość
imprezowiczów. Miała nadzieję, że uda jej się w końcu znaleźć kogoś znajomego.
Obojętnie kogo.
Przeciskając się między ludźmi,
którzy obrzucali ją wzrokiem, w końcu dotarła do salonu. Rozejrzała się i
pomiędzy nieznajomymi dla niej twarzami, zauważyła Calum’a, który rozmawiał z
jakimś kolesiem. Bez zastanowienia, szybkim krokiem ruszyła w jego stronę, aby
tylko go nie zgubić.
Gdy znalazła się obok niego, położyła
mu dłoń na ramieniu, zwracając na siebie uwagę. Brunet odwrócił się do niej i
uśmiechnął się, orientując, że to Madison. Chłopak ucałował ją w policzek i
przywitał starając przekrzyczeć głośną muzykę. Przedstawił blondynkę swojemu znajomemu,
który obrzucił ją pożądliwym wzrokiem. Jeszcze kilka tygodni temu, takie
zachowanie zdecydowanie do czegoś by doprowadziło. Jednak teraz, Blake uśmiechnęła
się lekko w jego kierunku i nachyliła nad uchem Hooda.
-Widziałeś gdzieś Luke’a? –
zapytała.
Calum uśmiechnął się szeroko.
Nadal do końca nie mógł uwierzyć w to, że są razem. Tak bardzo się od tego
bronili. Żadne z nich, nie chciało się przyznać do swoich uczuć. A tu proszę!
-Poszedł do łazienki. – widząc niezrozumiały
wzrok Mads, zaczął tłumaczyć jej drogę. – Schodami na górę i drugie drzwi na
prawo.
Dziewczyna uśmiechnęła się i
zostawiła przyjaciela, kierując się we wskazane miejsce. Na jej twarzy widniał
szeroki uśmiech. Madison nie mogła się już doczekać, kiedy wreszcie będzie
mogła spotkać swojego chłopaka.
Weszła powoli po schodach na
górę. Podnosząc wzrok ze swoich stóp, napotkała widok, którego nigdy w życiu by
się nie spodziewała. Pod ścianą, na pustym korytarzu znajdowała się para, która
pochłonięta była w namiętnym pocałunku. Poszukała na ścianie włącznik światła,
aby upewnić się, że wzrok ją nie myli.
Korytarz rozjaśnił się od lamp,
zawieszonych na ścianach. Para oderwała się od siebie natychmiastowo, a ich
spojrzenia skierowały się w stronę Madison, która stała na środku, całkowicie
zszokowana. Gdy tylko wzrok jej i blondyna, skrzyżował się, chłopak otworzył
szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. A co gorsze. Nie potrafił
uwierzyć, w to, co zrobił.
Mads skierowała swój wzrok na
dziewczynę, która nadal opierała się o ścianę i ze zwycięskim uśmieszkiem
wpatrywała się w Blake.
Zoe.
Madison nie mogła w to
uwierzyć. Nie potrafiła zdać sobie sprawy z tego, że Luke był zdolny do czegoś
takiego. Przecież jeszcze jakiś czas temu wyznawał jej miłość, a dzisiaj?
Dziewczyna, roztrzęsiona
pokręciła głową i obróciła się na pięcie. Jedyne czego teraz chciała to zamknąć
się w swoim pokoju i wypłakać wszystkie łzy, które cisnęły jej się do oczu.
Zbiegła szybko po schodach i
przepychając się pomiędzy ludźmi, którzy o dziwo, posyłali jej współczujące spojrzenia,
wybiegła na zewnątrz. Dopiero tam zorientowała się, że łzy, które tak bardzo
chciała powstrzymać, już dawno spływały po jej twarzy. Już rozumiała, dlaczego
wszyscy ustępowali jej miejsca.
Szybkim krokiem skierowała się
w stronę swojego domu. Słyszała za sobą chłopaka, który nawoływał ją przez cały
ten czas.
-Madison! Madison zatrzymaj się do
cholery! – usłyszała za sobą, zdecydowanie zbyt blisko. Zaczęła biec, ale to
nic nie dało.
Już po chwili, poczuła na swoim
łokciu szarpnięcie. Chłopak odwrócił ją w swoją stronę.
Gdy tylko zobaczył jej twarz,
całą zapłakaną, wszystko co do tej pory ułożył sobie w głowie, aby jej
powiedzieć, wyleciało. W tamtej chwili, nie mógł dopuścić do siebie tego, jak
bardzo ją skrzywił. Osobę, która była dla niego całym światem.
-Madison. – wyszeptał,
podnosząc palcami jej podbródek, aby móc spojrzeć w jej oczy.
Dziewczyna szybko odsunęła się,
aby nie mógł jej dotknąć. Zrobił dziś już zbyt wiele.
-Ma…
-Zamknij się! – krzyknęła, nie
potrafiąc już dłużej tego wytrzymać. Emocje, które w niej buzowały, jeszcze
bardziej napędzały ją do tego, aby wypowiedzieć wszystkie swoje myśli, krążące
wtedy po jej głowie.
-Po co to było?! – zapytała,
wskazując dłonią pomiędzy nimi. – Po co chciałeś tego wszystkiego?! Żeby mnie
skrzywdzić?! Brawo. – zaśmiała się szyderczo. – Udało ci się. Zastanawiam się
czy te wszystkie słowa miały jakiekolwiek znaczenie. Bo mam wrażenie, że nie.
Nie wiem jak mogłam być tak głupia i ci zaufać. Jak mogłam pozwolić na to
wszystko… - ostatnie zdanie powiedziała ciszej, ciągnąc się za włosy. Nie
potrafiła jeszcze tego wszystkiego do siebie dopuścić. Odwróciła się i zaczęła dalej
iść.
-Maddie… – Luke chciał jej to
wszystko wytłumaczyć, jednak dziewczyna nie miała zamiaru go słuchać.
Ostatni raz odwróciła się w jego
stronę i głosem przepełnionym jadem, powiedziała:
-Nienawidzę cię! Z całego serca cię nienawidzę!
jest tu ktoś jeszcze? może byście skomentowali, co? :)